Industrialne śniadanie w Żorach

W sobotni poranek grupa miłośników Porsche spotkała się na kolejnym Industrialnym śniadaniu. Tym razem gościł nas Hotel Texas w Żorach. Rano zjawiło się kilkanaście modeli Porsche ze Śląska, Podbeskidzia, Zagłębia i Małopolski. Mieliśmy przegląd wielu generacji i typów modelu 911, Boxstera, a także reprezentację Transaxli.

Po dyskusjach i „kopaniu w opony” udaliśmy się do znajdującego się nieopodal Muzeum Ognia mieszczącego się w zachwycającym budynku – który kilka lat temu otrzymał światową nagrodę na najlepszą architekturę. Na początku wyświetlany jest bardzo ciekawy film o tym jak ludzkość odkryła i okiełznała ogień, a także co wspólnego z nim mają Żory. Same muzeum jest bardzo multimedialne i każdy znalazł w nim coś interesującego dla siebie.

Po zwiedzaniu mieliśmy jeszcze okazję porozmawiać z właścicielem bardzo sympatycznego Buggy wyposażonego w silnik typu bokser (Subaru).

Kilka załóg postanowiło zakończyć, a może rozpocząć weekend wspólnym przejazdem przez przełęcz Przegibek by udać się na wypoczynek do kompleksu hotelowego Kocierz.

Szybka konwersja 993 z wersji USA na Europę.

Dzisiaj przeprowadziłem finalną konwersję mojej 993 na pomarańczowe światła kierunkowskazów z tyłu. Wcześniej samochód już raz przeszedł tę operację, ale efekt nie był w pełni zadowalający.

Do konwersji potrzebne są:

przerywacz kierunkowskazów z potencjometrem

– wysokiej klasy żarówki led o emisji światła w barwie pomarańczowej.

Przerywacz należy wymienić z zachowaniem czujności o jego biegunowość. Jeżeli po instalacji nie działa to na 99% mamy odwrotnie podłączone zasilanie w naszej kostce i najprościej jest zamienić w niej biegunowość. Przerywacz znajduje się na tunelu środkowym w pobliżu lewarka zmiany biegów – dostęp jest poprzez plastikową klapkę. 

Ja ten etap miałem już za sobą, gdyż został on wykonany podczas serwisu samochodu w Auto-Technika Tomka „Białego” Mroczko.

Dzisiaj skupiłem się na wymianie żarówek na takie, które dają super mocne pomarańczowe światło i w każdych warunkach przebijają czerwone klosze. Użyłem żarówek marki Opticon kupionych na allegro wyposażonych w mocne diody firmy EPISTAR.

Do naszej pracy potrzebny jest śrubokręt „krzyżak” i ewentualnie rękawiczki by nie dotykać wymienianych żarówek.

Operacja jest banalna. Odkręcamy jeden długi wkręt, wyciągamy cały klosz, odkręcamy wtyk żarówki, wymieniamy żarówkę i tyle. Montaż oczywiści w kolejności odwrotnej. Warto zwrócić uwagę, by klosz dobrze wszedł w blendę – są trzy kołki prowadzące. 

Czas pracy: 10 minut

Koszt: 2 x 80 zł = 160 zł

Potrzebne narzędzia: śrubokręt „krzyżak”.

Efekt finalny:

944 na wiosenne święto wina

Ktoś kiedyś powiedział, że Porsche to nie jest praktyczny samochód.

Cóż, widocznie nigdy nie jeździł transaxlem 🙂 W ostatni weekend kwietnia wybraliśmy się wraz ze znajomymi na wiosenne święto wina Podersdorfer Weinfrühling .

Mieliśmy modele reprezentujące najpopularniejsze linie, a zatem 911, Boxstera i 944. Te dwa ostatnie pokazały swoją niemałą przewagę nad kultową 911 pod względem funkcjonalności bagażników 🙂

Drobne usprawnienia

Korzystając ze świątecznej obecności w domu syna-studenta postanowiłem wykonać drobne usprawnienia samochodów.

Na początek Porsche 944. 

Bardzo denerwowały mnie słabe światła mijania w tym samochodzie. Nie dość, że lampy pochodziły z różnych lat produkcji (2004 i 2008) to jeszcze miały różne karbowania! Nie równo też świeciły – jedna mocniej, druga słabiej. Na początku mój plan był taki, że wymienię je na lampy ledowe posiadające homologację. Niestety te wyglądające na klasyczne (cena w USA to 399$) dostępne mają być dopiero w połowie lipca. Oferta polska to głównie reflektory motocyklowe, lub ledy przeznaczone do unowocześnienia Jeep’ów, a chciałem by dalej wyglądały na te z lat 80-tych. 

Przystąpiłem więc do demontażu starych lamp, by zobaczyć jak wyglądają i czy jest sens je regenerować. Po odkręceniu 1! śruby zdjąłem czarną maskownicę plastikową i miałem dostęp do reflektora. Kolejne dwie króciutkie śrubki trzymające metalowy oring będący zabezpieczeniem klosza pozwoliły mi go wyjąć. Najtrudniejszym i najbardziej pracochłonnym elementem jest odłączenie starego konektora od żarówki – widać, że bardzo dawno nikt tu nie zaglądał. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że żarówka jest wlutowana na stałe w klosz! Zaczerpnąłem języka i postanowiłem – idąc śladami Patryka Mikiciuka 🙂 – zrobić swoje „polskie Porsche”. Okazuje się, że praktycznie bez żadnych przeróbek pasują tu reflektory produkowane przez polską firmę WESEM. Oczywiście na mojego maila odpowiedzieli, że absolutnie nie mają w swojej ofercie lamp do Porsche (czyżby jakieś prawa licencyjne?), ale zamówiona lampa do IKARUSA (tak podaje oryginalny katalog producenta) pasuje jak ulał. Uzbrojone w żarówki Osram Night Breaker reflektory rzucają zdecydowanie lepsze światło aniżeli to jakim dysponował poprzedni właściciel mojego auta w USA, a całość wygląda jak z fabryki 🙂

Czas wymiany: 35 minut

Koszt: lampy 2 szt w sumie za 149,98 zł, żarówki Osram 63,98 zł, razem 213,96 zł

Potrzebne narzędzia: śrubokręt krzyżak, śrubokręt płaski szeroki (do poluzowania wtyczki)

Porsche 911 (996).

Na sobotnie Industrialne Śniadanie#2 w Katowicach udaliśmy się 996. Pogoda z początku była słaba, a po południu temperatura na przełęczy Salmopol spadła poniżej zera stopni Celsjusza. Niestety, w takich warunkach wyjmując rzeczy z bagażnika przekonałem się, że siłowniki klapy działają już słabo (cóż, mają już 25 lat). Na szczęście moja głowa ucierpiała nie bardzo i zaraz po powrocie do domu zamówiłem nowe od Febi – dostawca na pierwszy montaż – nr części: PORSCHE 996 511 551 01   

Wymiana siłowników jest banalna. Płaskim, cienkim i długim śrubokrętem podważamy zabezpieczające sprężynki (najpierw górne mocowanie, potem dolne siłownika), luzujemy amortyzator i wyciągamy go. Nowy wystarczy włożyć i zatrzasnąć automatycznie na klik.

Naprawę najlepiej przeprowadzać w dwie osoby, lub mieć jakiś dobry kij na podparcie klapy bagażnika, gdyż wsparta tylko jednym spadnie nam na głowę.

Czas wymiany: 15 minut

Koszt: 2 szt. siłowników, w sumie: 129,16 zł

Potrzebne narzędzia: płaski, wąski i długi śrubokręt do poluzowania sprężynek

Godzina spędzona z synem: można było pogadać i o studiach i o samochodach 🙂

Industrialne Śniadanie#2 w Katowicach.

W sobotę, 9 kwietnia, pierwsze Porsche jeszcze przed godziną 9.00 dojechały na tereny dawnej Fabryki Porcelany gdzie spotkaliśmy się w ramach regionalnych inicjatyw Porsche Club Poland.

Specjalnie otwarta dla nas Restauracja Prodiż przygotowała bardzo smaczne śniadanie, gdzie przy wspólnym stole mogliśmy nie tylko podyskutować o naszych ulubionych samochodach, ale również skosztować specjałów szefa kuchni. Pogoda rano zapowiadała się raczej słabo (a prognozy były fatalne), ale praktycznie wszystkie zgłoszone załogi dojechały w komplecie. W związku z czerwonymi flagami w trakcie kwalifikacji do wyścigu F1 w Australii początek spotkania dodatkowo upłyną pod znakiem śledzenia rywalizacji załóg Ferrari i Oracle Red Bull Racing (które już wcześniej ogłosiło przyszłą współpracę z Porsche).

Około godziny 10.40 w małych grupkach przejechaliśmy do Walcowni – Muzeum Hutnictwa Cynku mieszczącego się w dzielnicy Szopienice. Tu czekał już na nas ostatni Nadmistrz Walcowni pan Janusz Stolorz. Sprawnie zablokowaliśmy (za zgodą) drogę dojazdową naszymi pojazdami i udaliśmy się w podróż w przeszłość.

Pan Janusz przepracował 44 lata i 4 miesiące w Walcowni – rozpoczynając swoją karierę w wieku 15 lat, a kończąc na najważniejszym stanowisku produkcji. Przez blisko 2 godziny, z ogromną pasją, wiedzą i zaangażowaniem przybliżał nam tajniki zakładu. Zwiedzanie rozpoczęło się od sali dawne kotłowni, gdzie Pan Janusz wprowadził nas w tematykę hutnictwa cynku. Następnie przeszliśmy na halę produkcji. Perełką są – unikalne na skalę światową – cztery 2 cylindrowe maszyny parowe działające dwustronnie w układzie dwustopniowym osiągające 250KM każda i mogące wykonać od 25 do 42 obrotów koła zamachowego na minutę. Zostały one wykonane w 1903r przez firmę „Wilhelmshutte A.G. bei Sprottau”. Następnie mieliśmy okazję poznać proces wytopu cynku w piecach topielno-rafinacyjnych (o pojemności około 50 ton każdy), skąd roztopiony cynk przelewano specjalnymi chochlami do form odlewniczych zamontowanych na ramie obrotowego stołu tzn. karuzeli odlewniczej. Od tego miejsca ekspozycja (specjalnie dla nas) ożyła . Korzystając z pomocy Hani i Zuzi, pan Przewodnik uruchamiał, demonstrował i opowiadał o pracy następujących maszyn: nożycy krążkowej, prasy do wyciskania kubków bateryjnych (służącej również jako pierwszy etap kontroli jakości), nożycy gilotynowej. Wisienką na torcie i zwieńczeniem tej części naszego zwiedzania było uruchomienie ogromnej walcarki wykańczającej do wytwarzania taśm cynkowych pochodzącej z lat 1915-1917.

W drugiej hali Walcowni mieści się wystawa motorowerów i lekkich motocykli z okresu powojennego, różnego rodzaju maszyn i silników oraz kilka motocykli marki Harley-Davidson. Największy ubaw mieliśmy testując dźwięk przedwojennego klaksonu.

Na zakończenie zwiedzania, nasza grupa została przejęta przez Panią Przewodnik z którą zwiedziliśmy wystawę klasycznych amerykańskich motocykli, której gwiazdą jest Harley-Davidson 23 CFA, chociaż mi osobiście do gustu najbardziej przypadł „damski” model B produkowany w latach 1926-1929 osiągający moc 8KM z 348cm3. Bardzo interesujący był również wojskowy Idiana Chief 340B z 1942r osiągający imponujące 40KM z potężnego silnika o pojemności 1200cm3. Dla mnie, najbardziej zaskakującą częścią wystawy motoryzacyjnej była ekspozycja pokazująca ewolucję kanistrów! Te trójkątne z lat 20 tych przypominały bardziej współczesne damskie torebki od Gucci lub Louis Vuitton.   

Na tym zakończyliśmy oficjalną część spotkania, ale zgodnie z życzeniami ujawnionymi w ankiecie zebranej podczas pierwszego naszego spotkania była przewidziana jeszcze druga cześć dla chętnych.

Mniej więcej połowa naszej grupy udała się na przejażdżkę w góry, gdzie mieliśmy zarezerwowany parking i stolik na lunch w Dworze Kukuczka w Istebnej. W kierunku Beskidów udaliśmy się nawet większą grupą, gdyż koledzy z Małopolski postanowili nas jeszcze „trochę odprowadzić”, a załoga pięknej 964 towarzyszyła nam prawie do naszego pit stopu na stacji benzynowej przed Bielskiem.

W drodze powrotnej postanowiliśmy jeszcze zaliczyć kilka „szybkich winkli” na przełęczy Kubalonka oraz ośnieżonym Salmopolu. 

„Śniadanie” nasza grupa zakończyła późnym wieczorem. Już dzisiaj zapraszam na nasze kolejne spotkanie wstępnie zaplanowane na 7 maja.

Industrialne śniadanie PCP w Chorzowie.

Dzisiaj, tj. w pierwszą sobotę marca 2022r. spotkaliśmy się w Chorzowie w ramach lokalnej inicjatywy Porsche Club Poland.

Punktualnie o godzinie 9.00 dwanaście załóg Porsche przybyło do mieszczącej się na terenie Parku Śląskiego legendarnej restauracji Browar Przystań na inauguracyjne „industrialne śniadanie PCP”. Szczerze mówiąc obawiałem się ile osób dojedzie, gdyż w piątek spadł świeży śnieg, a większość z nas ma letnie ogumienie na swoich prosiaczkach – na szczęście wymyślono model Cayenne, który pozwolił dotrzeć również osobom z daleka 🙂

Każdy z uczestników otrzymał pamiątkowe komplety naklejek: małą w barwach klubowych i specjalnie zaprojektowaną na nasze spotkania inspirowaną śląskimi klimatami i herbem mojego rodzinnego Bytomia. Dostarczone w środę gadżety z „centrali” tzn skrobaczki do szyb były bardzo adekwatne do mroźnego poranka.

Po wyśmienitym śniadaniu przejechaliśmy do oddalonego o jakieś 3 kilometry, niedawno otwartego, Muzeum Hutnictwa. Tam czekała już na nas pani Stefania – nasza przewodniczka, która w Hucie Batory przepracowała 40 lat! Pani Przewodnik zabrała nas na trwający półtorej godziny powrót do przeszłości. Przedstawiła nam cały proces wytwórczy: od pozyskiwania koksu, poprzez wytapianie surówki, walcowanie, aż do wyrobów gotowych. Dodatkowo wypowiedzi pani Przewodnik uzupełniał dyrektor muzeum – Pan Adam Kowalski, który wyjaśnił nam m.in. niesamowitą historię obrazu „Walcownia żelaza” autorstwa Adolph’a von Menzel’a czy głowy pomnika Friedricha Wilhelma von Redena

Uzupełnieniem bardzo interesującej multimedialnej ekspozycji jest film opowiadający historię hutnictwa na ziemiach Śląska.

Spotkanie zakończyło się planowo około godziny 13.00. Mam nadzieję, że był to sympatycznie spędzony czas dla prawie 30 osób (cieszy liczna obecność płci pięknej oraz najmłodszego pokolenia). Mam już plan na spotkanie w kwietniu – zatem pozostańmy w kontakcie.

Bardzo dziękuję wszystkim za liczne przybycie 🙂

Na letnich przez Salmopol

Korzystając z bardzo dobrej pogody postanowiłem z sąsiadem wybrać się na małą przejażdżkę prosiaczkami – wszakże nic nie zrobi lepiej naszym świnkom niż krótki spacer:)

Początkowo miała to być krótka przejażdżka „wokół komina”, ale po podczas obowiązkowego przystanku na kawę i lody w naszej ulubionej kawiarence „Karmelove” w Kobiórze postanowiliśmy nieco wydłużyć nasz spacer i zobaczyć czy jest śnieg na niedawno wyremontowanej drodze na przełęcz Salmopol na granicy Szczyrku i Wisły.

Po uzupełnieniu paliwa w naszych samochodach niespiesznie udaliśmy się krajową „jedynką” w kierunku Bielska-Białej, następnie S1 aż do zjazdu na Wilkowice i dalej drogą 942 do Szczyrku. Jako iż dzisiaj rozpoczęły się ferie zimowe dla pierwszych piecu województw byłem zaskoczony stosunkowo małym ruchem na drodze, a wprowadzone ostatnio zmiany w organizacji ruchu w Szczyrku sprawiły, że przez miasto przejeżdża się bardzo płynnie.

Ponieważ pogoda bardzo sprzyjała, a droga przez Salmopol była raczej czarna i sucha postanowiłem otworzyć dach i przejechać całą przełęcz. Na szczycie zrobiliśmy krótki przystanek i próbę jazdy po śniegu – opony Michelin Pilot Sport 4 NIE nadają się do jazdy po nim 🙂 W podróż powrotną udaliśmy się przez Wisłę (w końcu bez wahadełek) oraz trasą S1, gdzie nasze Prosiaczki mogły nieco przedmuchać układ wydechowy, a silniczki wejść na maksymalne obroty.

Zameczek Myśliwski w Promnicach i 911

Nad południowo-wschodnim brzegiem tyskiego jeziora Paprocany, w Promnicach, położony jest malowniczy Zameczek Myśliwski. Jego historia rozpoczyna się w latach 1861 – 1868. Był on centralną budowlą większego zespołu, w którego skład wchodziły: wozownia, stajnie oraz leśniczówka. Pomyślany był on jako miejsce spotkań najznakomitszych gości rodziny Hochbergów. Całą historię najlepiej poznać ze strony Muzeum Zamkowego w Pszczynie – aktualnego zarządcy.

4 listopada br Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Katowicach odebrał prace związane z renowacją i odnowieniem dachu Zameczku – ja byłem tam 1 listopada. To chyba ostatni dzień w tym roku na jazdę z otwartym dachem? Wracając do meritum – powiem szczerze Promnice zaczynają wyglądać jak za czasów swojej świetności 100 lat temu 🙂

Jadąc drogą krajową nr 1 warto zaraz za Tychami (kierunek Bielsko-Biała) skręcić w prawo i odwiedzić to magiczne miejsce.  Pomimo prac konserwatorskich w weekendy działa zamkowa restauracja słynąca z wysokiej jakości – można zatem połączyć strawę duchową i cielesną 🙂

Tyskie zakończenie sezonu Klasyków

Tyski Ruch Klasyków postanowił skorzystać z okazji i przygotował prawdziwą imprezę 2 w 1 – Halloween i Zakończenie sezonu.

W niedzielny poranek, kilkadziesiąt klasycznych samochodów, motocykli i wszelkiej maści pojazdów z południowej Polski zjechało do Tychów by wspólnie zakończyć ten jakże bogaty sezon. Ponieważ impreza była w halloween, organizatorzy przygotowali odpowiednią oprawę, a uczestnicy licznie przyozdobili swoje pojazdy w kościotrupy, czaszki, wiedźmy, dynie i co tylko zdołali wymyśleć.

Mnie najbardziej oczywiście interesowały pojazdy spod znaku czarnego konia, a produkowane w Zuffenhausen. Tym razem nasza ulubiona marka była reprezentowana przez Porsche 924S, piękne 993 coupé i idealnie pasujące do pogody 993 cabrio. Fajne było poznać nowych znajomych. Najpiękniejszym dla mnie samochodem na całem imprezie był cudownie odnowiony VW Garbus z 1964r.

A teraz już czas ułożyć do zimowego snu nasze zabawki, a może nie? W sumie mam założone całoroczne opony 🙂

Porsche Club Poland – klasyki na Jurze

Ach co to był za weekend na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej!

Pierwszy raz uczestniczyłem w takim zlocie organizowanym przez „Matę” z Porsche Club Poland. Na podzamcze w Bobolicach zjechała się cała plejada klasycznych samochodów uszeregowanych według roku produkcji. Nr 1 otrzymała cudowna 356A z 1957r w kolorze ceglastym. 356-ki zajęły pierwsze 7 miejsc. Najstarsza 911E (z bocznym numerem 8) i 914-ka (numer 9) – obydwie z 1970r. r otwierały stawkę tych modeli. Dzierżąca szczęśliwą „13” 924 „Harrego” była natomiast najstarszą przedstawicielką rodziny trans axli. Na miejscach od 18 do 23 uplasowały się następne przedstawicielki Porsche z silnikami z przodu: kolejno 928 (1984r.), dwie 944 (1985r.), 928S (1986r.), 928S4 (1987r) i 944 Turbo (1988r.). Pierwszym klasykiem z XXI wieku była 911 (996) dopiero na miejscu 44, a najmłodszym samochodem zlotu piękna 911 Turbo z 2004r. !

Bazą noclegową był kompleks hotelowo-gastronomiczny u podnóża odrestaurowanego Zamku Bobolice. Zarezerwowany specjalnie dla nas parking w piątkowy wieczór został ściśle zapełniony samochodami z czarnym koniem na masce. Jeszcze przed kolacją przewidziany był spacer do ruin Zamku Mirów – bliźniaczego do naszego. W sobotę rano, tradycyjnie o godzinie 9.11 wyruszyliśmy na zwiedzanie okolicy. Na początku udaliśmy się na punkt widokowy „Róża Wiatrów” największej w Polsce Pustyni Błędowskiej. Na nowo wybudowanej betonowej drodze ustawiliśmy jeden za drugim nasze pojazdy wzbudzając niemały zachwyt wśród turystów. Po krótkim podziwianiu widoków udaliśmy się jeszcze na drugi punkt widokowy, gdzie wykonaliśmy honorową rundę naszymi samochodami, by następnie udać się do punktu kulminacyjnego naszej przejażdżki – do Ogrodzieńca. Przy wejściu głównym do Hotelu Poziom 511 czekały miejsca dla 10 najstarszych pojazdów zlotu – ach co to był za widok! Tutaj też zostaliśmy podzieleni na 2 grupy: pierwsza udała się na bardzo smaczny obiad do hotelowej restauracji, a druga wraz z przewodnikiem na zwiedzanie największego zamku w województwie śląskim – Zamku Ogrodzieniec. Po zamianie grup był czas na chill out i długie rozmowy przy samochodach. Około godziny 16.00 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Bobolic widokową trasą obfitującą w szereg niespodzianek – a to idealny odcinek do przewietrzenia gaźników, wentylatorów, turbin czy co kto tam miał pod maską, a to nawierzchnia stworzona specjalnie dla Cayenne 🙂

Wieczorem, podczas kolacji na której serwowano pieczonki z garnków przygotowanych nad ogniskiem miał miejsce najważniejszy punkt każdego zlotu – licytacja gadżetów na rzecz wsparcia rehabilitacji naszego klubowego kolegi #WalczAdam, który kilka lat temu uległ wypadkowi jadąc samochodem (zderzenie z Łosiem). Prawdziwym szlagierem była koszulka klubowa z autografem Roberta Lewandowskiego, o którą została stoczona pasjonująca „bitwa”. Zebrana kwota znowu była rekordowa, a wiem, że jeszcze urośnie dzięki inicjatywie z pamiątkowymi zdjęciami samochodów uczestników zlotu.

W niedzielny poranek zostaliśmy zaskoczeni przez rycerzy z giermkami, którzy specjalnie dla nas przybyli ze Średnowiecza by nauczyć nas fechtunku, strzelania z łuku, czy rzucania kolczugą. Cześć oficjalna zlotu zakończyła się o godzinie 12.00, ale wielu jego uczestników udało się jeszcze pod ruiny pobliskiego zamku w Olsztynie, gdzie w tym dniu odbywał się pierwszy zlot amerykańskiej motoryzacji. Dla mnie Zlot zakończył wspólną pizzą neapolitańską z załogą debiutującej na zlocie 928S z 1984r.

Nowa formuła zapisów tj. według wieku samochodów bardzo się sprawdziła i wielu Klubowiczów postanowiło przyjechać dawno nie oglądanymi na polskich drogach klasykami. Co planuje „Mata” na 2022r. ?