Francja z Pasją Porsche

Relacja z letniej wyprawy 2025

📍 Trasa: Polska – Austria – Liechtenstein – Szwajcaria – Włochy – Francja – Niemcy

Sobota, 28 czerwca 2025

Pierwszy dzień wakacji to od kilku lat znak, że czas ruszać w trasę z Pasją Porsche. Zbiórka tradycyjnie pod Ostrawą, a potem wspólny obiad i zwiedzanie piwnic producenta Sekta – czyli austriackiego odpowiednika prawdziwego szampana – w Poysdorf. Wieczorem załadowaliśmy auta na pociąg Nightjet z kuszetkami i autolawetą, który zabrał nas z Wiednia w kierunku Feldkirch, tuż przy granicy Szwajcarii i Liechtensteinu.

Niedziela

Z samego rana zjazd z pociągu w Feldkirch. Drobne przygody z samochodem i lodówką na insulinę, która odmówiła współpracy. Śniadanie w Vaduz, stolicy Liechtensteinu. Potem ruszamy słynną „drogą Jamesa Bonda” przez przełęcz Furka – obowiązkowe zdjęcia pod kultowym hotelem Belvedere. Wcześniej zaliczyliśmy Oberalppass, skąd bierze początek Ren. Rodzinny grill w plenerze, a następnie wspinaczka na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda. Zjazd na nocleg do doliny Aosty.

Poniedziałek

Wyruszamy w kierunku Francji przez Małą Przełęcz Św. Bernarda – po drodze sesja zdjęciowa w rejonie La Thuile. Na Col de l’Iseran (2770 m n.p.m.) chłodno i pochmurno, ale widoki wynagradzają wszystko. Po lunchu w kamiennym miasteczku Bonneval-sur-Arc ruszamy dalej – na Col du Mont Cenis (2081 m n.p.m.), gdzie spotykamy ekipę Peugeot 205. Wieczorem meldujemy się w Sauze d’Oulx – świetny hotel, doskonała kolacja i włoska gościnność. Jedynie Ferrari California T kaprysi – odmówiło posłuszeństwa pod hotelem, ale po kilku dniach znów będzie w trasie.

Wtorek

Wczesne śniadanie i dalej w drogę. Col Agnel (2744 m n.p.m.) wita nas fantastycznym widokiem. Do bazy w Pra Loup docieramy po południu. Wieczorem spotkanie z ekipą niemieckiego Porsche Club Spyder, wspólna kolacja i długie rozmowy przy lokalnym winie.

Środa

Docieramy do Prowansji! Pierwszy przystanek – widoki w Parku Narodowym Mercantour. Pogoda dopisuje, więc zdobywamy najwyższy dostępny dla samochodów punkt w Alpach – Cime de la Bonette (2802 m n.p.m.). Zjeżdżamy na południe Francji, zahaczając o Clans i legendarną trasę Rajdu Monte Carlo (droga D10). Po panoramicznym punkcie w Saint-Auban – emocjonujący zjazd serpentynami. Wieczorem Monaco, przejazd trasą F1, zwiedzanie Èze i finał dnia w Menton.

Czwartek

Dzień plażingu i różowego prowansalskiego wina. Lunch na plaży i błogie lenistwo. Wieczorem wypad do kasyna w Monaco. Kolacja w cudownej włoskiej restauracji odkrytej przez Zuzię – obowiązkowy punkt programu.

Piątek

Zamiast plaży – kultowa Col de Turini! Lunch w legendarnym Hotelu des Trois Vallées, a potem kierunek Antibes. Wieczór przy basenie, Małże Św. Jakuba i różowe wino – idealne zakończenie dnia.

Sobota

Zwiedzanie perfumerii Fragonard – długo, ale warto. Potem decyzja: kierunek San Remo! Espresso w teatrze Ariston, szybki lunch i powrót do Mentony. Wieczorem tradycyjna kolacja podsumowująca wspólną część wyprawy z Pasją Porsche.

Niedziela

Wyruszamy w trzy załogi – Cayenne, Macan i Boxster 718 – na drugą, prywatną część wyprawy. Zwiedzanie Pałacu Papieży w Avignon. Na osłodę – świetne zdjęcia na słynnym moście Pont Saint-Bénézet i lody z gwiazdką Michelin.

Poniedziałek

Châteauneuf-du-Pape – winnica Brotte i degustacja z polską sommelierką. Potem Orange i imponujący rzymski amfiteatr. Na koniec dnia – Muzeum Lawendy w Saint-Remèze i wieczór w Dijon.

Wtorek

Zwiedzanie Dijon i winnic. Moillard w Nuits-Saint-Georges, a potem perełka – Château de Savigny-Lès-Beaune z muzeum Abartha i kolekcją samolotów. Wieczorem kolacja w chińskim wine barze – połączenie zaskakująco udane.

Środa

Pałac książąt Burgundzkich, a potem Muzeum Motoryzacji w Miluzie – największa na świecie kolekcja Bugatti! Ekspozycja Tintina, dachowanie symulacyjne i odpalanie auta korbą – super zabawa. Wieczorem Colmar – bajkowa stolica Alzacji, apartament w zabytkowej kamienicy i biodynamiczna historia wina.

Czwartek

Winnica Eugene Meyer, potem góry Wogezy, Lac Blanc i bajkowe Riquewihr. Lunch z lokalnymi specjałami, wizyta w winnicy Hugel (od 1639 r.) i powrót do Colmar. Wieczorem spacer po miasteczku – i odkrycie małej Statuły Wolności!

Piątek

Dzień bez pośpiechu – muzeum wina, lunch na targu, rozmowy z lokalesami i anyżówka w tabac. Alzacja ma w sobie coś magicznego – tu na pewno wrócę.

Sobota

Powrót do domu, ale po drodze obowiązkowy przystanek w Muzeum Techniki Sinsheim. Concorde, TU-144, U-boot i dziesiątki legend motoryzacji. Wieczorem Lipsk i zasłużony odpoczynek.

Niedziela

Rano krótki postój pod fabryką Porsche w Lipsku – niestety w niedzielę nie można jej zwiedzać. Potem już tylko kilkaset kilometrów do Polski. O 20:00 – meta. 4000 km moim Cayenne. Bezawaryjnie!

Podróż z Pasją Porsche – edycja 2025 zakończona sukcesem!
Poniżej kilka zdjęć z wyprawy.

993 Cabrio i 944 „Dakarista” – dwa światy, jedno Air|Water

Tegoroczna edycja Air|Water Poland w Warszawie była pierwszym europejskim wydarzeniem pod tym szyldem – świętem dla wszystkich fanów Porsche, niezależnie od tego, czy ich silnik chłodzony jest powietrzem, czy cieczą.

Dla mnie wszystko zaczęło się już wcześniej – w drodze z Krakowa do Warszawy. Wracałem po spotkaniu biznesowym i przypadkiem dołączyłem na trasie do niezwykłej ekipy: 944 „Dakarista” z N2Studio Natalii Bożek. Przez pewien odcinek jechaliśmy razem – dwa zupełnie różne Porsche, ale idealnie oddające ducha Air|Water: klasyczna elegancja mojej 993 Cabrio i terenowa, rajdowa dusza ich 944. Po kilku wspólnych kilometrach nasze drogi się rozeszły – ja kierowałem się prosto do stolicy.

W Warszawie punktem obowiązkowym był piątkowy „before party” na myjni WashPoint Blizne. Właściciel tego miejsca miał genialny pomysł, by zorganizować luźne spotkanie dla uczestników przed główną imprezą. Był grill, bezalkoholowe piwo, DJ serwujący świetne sety i mnóstwo rozmów przy autach – idealne połączenie przygotowań i integracji. Klimat bardziej przypominał kalifornijskie spotkania Porsche niż typowe eventy – pełen luz, dobra muzyka i dźwięk boxerów w tle.

Kiedy kilkadziesiąt Porsche ruszyło wspólnie spod myjni w stronę centrum Warszawy, w asyście fotografów i kamer, to był prawdziwy moment magii. Kolumna aut wjeżdżających pod bramy Air|Water wyglądała jak scena z filmu – różne generacje, różne światy, ale jedna marka i ta sama pasja.

Sam teren imprezy, położony na obszarze Stacji Muzeum i Nocnego Marketu, był absolutnie wyjątkowy. Połączenie motoryzacji Porsche z historią kolei stworzyło niesamowity klimat – nasze samochody parkowały wprost na starych peronach, między lokomotywami i wagonami. Industrialna sceneria, zapach smaru, dźwięk silników i światła zachodzącego słońca – tego nie da się podrobić.

Wśród ponad 250 samochodów znalazły się prawdziwe perełki: 908 Bergspyder, legendarne 917, a także ultranowoczesne (choć już mające swoje lata) 918 RSR. Zestawienie klasyków i współczesnych konstrukcji sprawiało, że można było dosłownie przejść przez historię Porsche w jednym miejscu.

Dla mnie równie inspirujące było stoisko „Safari”, prezentujące bardziej przygodowe oblicze marki. Obok wspomnianej wcześniej 944 „Dakarista” można było zobaczyć także 928 w terenowej konfiguracji oraz Cayenne w wydaniu off-road – z kultową wersją Transsyberia na czele. Ten fragment wystawy idealnie pokazywał, że Porsche to nie tylko tor i asfalt, ale też kurz, piach i wolność podróży.

Air|Water Warsaw 2025 pokazało, że magia tej marki tkwi w różnorodności. Nieważne, czy to 356, 993, 944 Dakarista, czy Cayenne Transsyberia – najważniejsze, że łączy nas to samo uczucie, kiedy odpalamy silnik i czujemy ten specyficzny zapach benzyny, metalu i przygody.

Hel Riders 2025 – klasykiem na Półwysep z przygodami

Złe miłego początki…

Bardzo się cieszyłem na możliwość udziału w tym wydarzeniu. W kilkoro znajomych z Porsche Club Polska skrzyknęliśmy się, że pojedziemy klasykami na Półwysep Helski, by wziąć udział w IV edycji Hel Riders.

Przygotowałem moją srebrną 993 cabrio – bo to jedyny oczywisty wybór na taki event – i ruszyłem w drogę. Niestety, po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów podróż zakończyła się… rozerwaną oponą, dzięki uprzejmości zardzewiałego kawałka metalu na łącznicy DK86 z S1 pod Siewierzem. Winna: GDDKiA.

Dobrze, że była zwężka i jechałem wolno. Strach pomyśleć, co by było przy 120 km/h… Na szczęście laweta z PZU Assistance pojawiła się sprawnie. Mniej sprawnie – patrol policji, który kazał na siebie czekać 45 minut. Decyzja: z powrotem do Tychów, nowe opony w Halgumie czekały na mnie już o 14:00. O 14:30 byłem znów w trasie – z 6-godzinnym opóźnieniem, ale jednak!

Pogoda? Lało jak z cebra.

Do Władysławowa dotarłem około 20:30. Szybki check-in, bagaże i jazda do portu rybackiego w Jastarni, gdzie czekały już zlotowe klasyki. Na premierę filmu „Surfari” w kinie Żeglarz niestety się nie załapałem – brakło 30 minut. Ale nie ma tego złego – razem z ekipą ruszyliśmy na kolację do bazy: Chałupy 6. Auto zostawiłem na boisku do kosza (tzw. żółta strefa). Zdjęcie z tego miejsca z moją 993 pojawiło się jako główne w artykule o Hel Riders w najnowszym Classic Auto 😎


Sobota – klasykiem przez Kaszuby

7:30 śniadanie, potem szybki przejazd do bazy Hel Riders. Punktualnie o 9:11 odprawę rozpoczyna Tomek Staniszewski z P-Series. Trasa? Przepiękne, kręte drogi Kaszub. Styl? Na czas, ale z głową – najważniejsze jest bezpieczeństwo.

„BEZPIECZNA jazda to podstawa dobrej zabawy” – Tomek Staniszewski

Nasza załoga? Ja w „srebrnej strzale”, Grucha w 964 America Roadster (Lavender Blue Metallic!) i Stary Mata w cudnym 928. Dwa kabriolety i klasyk z „Risky Business” – czy można chcieć lepszego składu?

Trasa prowadziła przez Łebcz, pałac w Kłaninie i Krokowej, jezioro Żarnowieckie, aż do Cisowego Zakątka na obiad. Pogoda zaczęła płatać figle, ale gorąca zupa jedzona w kolejce smakowała świetnie. Drugiego dania nie starczyło, ale… zostały buraczki i wege gulasz, a wcześniej pyszne ciasto. Kalorie się zgadzają!

Powrót przez Łętowo, Strzebielinek, Połczyno, Puck – i do Władysławowa. Krótki relaks, basen, kolacja i… pociągiem (!) wracam na koncert Krystyny Prońko i Andrzeja Dąbrowskiego w Chałupach.

Ale zanim koncert – biforek u Gruchy 🍷 i wpadka na dwóch braci z Biłgoraja – właścicieli cudnej 964. Mega pozytywni pasjonaci wiatraków!

Koncert? Sztos. Pani Krystyna w niesamowitej formie, Pan Andrzej wciąż z klasą i humorem. Pokolenia śpiewają razem „Jesteś lekiem na całe zło”. Magia.

A potem… celebryci i internet. Patryk Mikiciuk w „kocu indiańskim” pokazuje Ferrari 400GT i 996 „Sally”. Ale prawdziwą furorę robi Marko Szwarc w Formułce VEE – jego auto pojawi się w zapowiedzi Hel Riders 2026 🎬

Sobota kończy się około 1:30 w niedzielę.


Niedziela – gofry i pożegnanie z półwyspem

Poranek z widokiem na morze i… kultowy gofr „ze wszystkim” na plaży we Władku. Kawa, słońce, zero krzyków – tylko chillout.

Ale festiwal nadal trwa! Chałupy 6 tętnią życiem. Na miejscu można zobaczyć:

Wprawne oko wypatrzy też projekt Marco, o którym jeszcze będzie głośno.

Niestety – wszystko, co dobre, szybko się kończy. 7 godzin do Tychów to jednak nie przelewki. Ruszam około 14:00. Oczywiście: deszcz, objazdy, A1 przez Gniew… Ale ten klimat przypomina mi rodzinne wakacje maluchem do Karwii. I to też ma swój urok.

Industrialne śniadanie PCP – Rudy Raciborskie


Śniadanie u cystersów i parowozowa przygoda – nasz dzień w Rudach

To był dzień, który pachniał świeżymi bułkami, smarem z lokomotywowni i… kiełbaskami z ogniska. Start o 10:00 – spotykamy się na dziedzińcu Opactwa Cysterskiego w Rudach. Tam czeka na nas ks. Piotr ze śniadaniem, które smakuje tak, jakby ktoś właśnie włączył tryb „najlepszy początek dnia ever”. Kawa, jajecznica, croissanty, a hitem okazał się tradycyjny śląski kołoc na maśle – taki, że palce lizać!

Chwilę po 11:00 nasze auta zostają na parkingu, a my przenosimy się w kolejarski świat. Stacja wąskotorowa w Rudach wygląda jakby zatrzymała się w czasie, a impreza „Kolejarski fach” jest zrobiona tylko dla nas. Serio, kto z nas wiedział wcześniej, jak działa zwrotnica albo jakie sygnały daje maszynista w trakcie manewrów?

A największy hit? Najstarszy elektrowóz Siemensa z 1896 roku! Tak, ten dziadek kolejnictwa wciąż robi wrażenie, a historia, którą opowiada przewodnik, sprawia, że zaczynasz patrzeć na pociągi trochę inaczej.

I wtedy przyszła pora na zawody na drezynach. Świetnie bawiliśmy się podczas sprawnościowych rywalizacji – zarówno dorośli, jak i dzieci dali z siebie wszystko. Okazało się, że pompowanie drezyny to prawdziwy sport i chyba nikt nie przypuszczał, że tak można się zmęczyć… i ubawić jednocześnie. Tytuł „Najlepszej Drużyny Parowozowej” był do wzięcia, więc emocje były jak na torze wyścigowym (tyle że w tempie „slow ride”). Nagrody dla najlepszych 3 drużyn zostały ufundowane tradycyjnie przez Porsche Club Poland.

A jako dodatkowa niespodzianka – mogliśmy zajrzeć do świata kowala! Dzieciaki z zachwytem oglądały, jak powstają metalowe ozdoby, a kilkoro z nich nawet miało okazję sprawdzić, jak ciężkie są prawdziwe młotki kowala.

Na koniec – klasyka: ognisko, kiełbaski, ciepła herbatka i rozmowy, które mogłyby trwać do wieczora. Dzieci wyszły z gwizdkami – obowiązkowy gadżet każdego małego kolejarza. (Rodzice już wiedzą, że to będzie hit w aucie przez całą drogę powrotną… i może jeszcze tydzień w domu 😉).

Po 16:30 kończymy dzień, ale w głowie zostaje to uczucie, że cofnęliśmy się o sto lat, a przy okazji spędziliśmy czas tak, jak trzeba – na luzie, z dobrą ekipą i dużą porcją śmiechu.

Otwarcie sezonu PCP 2025 – mój pierwszy raz jako członek Zarządu

W miniony weekend miałem przyjemność wziąć udział w otwarciu sezonu Porsche Club Poland 2025 – tym razem w zupełnie nowej roli. To był mój pierwszy oficjalny zlot jako członek Zarządu klubu PCP. Wsiadłem w mojego klasycznego Porsche 993 Cabrio i ruszyłem do Kielc, gdzie czekał na nas intensywny i pełen wrażeń program.

Skupiłem się na części turystycznej, więc tym razem nie wjechałem na tor ani nie uczestniczyłem w aktywnościach dedykowanych kobietom. I powiem Wam – wcale nie żałuję, bo sobota i niedziela były wypełnione wrażeniami po brzegi.

Sobota rozpoczęła się od przejazdu z Kielc do Podzamcza, gdzie odwiedziliśmy Dwór Starostów Chęcińskich oraz Centrum Nauki Leonardo da Vinci – idealne miejsce, by choć na chwilę przenieść się w świat eksperymentów i historii. Potem krótka przerwa obiadowa na Torze Kielce, który na co dzień aż kusi, żeby wyjechać na nitkę, ale tym razem poprzestałem na rozmowach z klubowiczami i podziwianiu aut.

Po południu ruszyliśmy do Muzeum Orła Białego w Skarżysku Kamiennej. To miejsce ma niesamowitą atmosferę – a ja miałem dodatkową frajdę, bo mogłem zasiąść w kokpicie samolotu i poczuć się jak pilot z filmu „Con Air”. Dzień zakończył się wspólnym zdjęciem na torze i krótką trasą leśną, a wieczorem w hotelu była już tylko dobra zabawa, kolacja i tańce przy DJ-u do późnej nocy.

Ogromną niespodziankę sprawił nam tego dnia nasz kolega klubowy Krzysztof „KIMBEX”, który przyjechał na zlot wyjątkowym Porsche Marsien od tunera Gemballa. Ten samochód robi kosmiczne wrażenie – miałem nawet okazję usiąść za jego kierownicą, co było dla mnie jednym z największych highlightów całego wyjazdu.

Niedziela przyniosła spokojniejszy rytm. Po wyjeździe z hotelu odwiedziliśmy Zamek w Szydłowcu, gdzie mieści się Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych. Niesamowite miejsce – pełne historii i dźwięków, których na co dzień się nie słyszy.

Dla mnie to wydarzenie było wyjątkowe z kilku powodów. Po pierwsze, mogłem spotkać się z klubowiczami w roli członka Zarządu i porozmawiać o planach na cały sezon. Po drugie – mój 993 Cabrio po raz kolejny udowodnił, że klasyk może świetnie odnaleźć się w turystycznych trasach i wzbudzał ogromne zainteresowanie, gdziekolwiek się zatrzymałem.

Ten weekend dał mi sporą dawkę energii i przypomniał, dlaczego kochamy nasze Porsche – to nie tylko samochody, to styl życia, spotkania i emocje, których nie da się kupić.

II Zimowy Zlot Porsche

Idąc za ciosem, Arek zorganizował również w tym roku „Zimowy Zlot Porsche”, chociaż tym razem przypadł on … na pierwszy dzień wiosny 🙂

Impreza rozpoczęła się około godzimy 18.00 w piątkowy wieczór wspólną wizytą w nowym oddziale firmy MS Lab w Pszczynie. Nasz klubowy kolega „KOKOS” zaprosił nas, by przy kawie i smacznym cieście (sernik baskijski to było niebo w gębie) pokazać nam jakie cuda wyprawiają w jego nowym oddziale ulokowanym przy trasie DK1. Mieliśmy okazję nie tylko podziwiać wysmakowane 911-ki przygotowane do sprzedaży, ale również zajrzeć na zaplecze. Tam podziwialiśmy między innymi jedyny na świecie egzemplarz Lamborghini w specjalnym kolorze, czy serwisowane akurat „wiatraki” lub przygotowywane na specjalne zamówienie wnętrze Abarth’a 500.

Po kolacji w hotelu Styl’90 – Arek rozdał uczestnikom okolicznościowe zestawy zawierające m.in.: czapeczkę zlotową, numery startowe, a także opis prób Ocen Techniki Jazdy (OTJ) które mieliśmy do wykonania następnego dnia.

W sobotę, po śniadaniu każda załoga dostała dwa arkusze pytań: jeden dotyczył historii motoryzacji, a drugi zasad ruchu drogowego – mieliśmy minutę na każdy!.

Po wspólnym pamiątkowym zdjęciu, załogi przystąpiły do wykonywania 4 prób OTJ na precyzję. Następnie uformowaliśmy kolumnę Porsche, którą udaliśmy się na kawę i śląskie kołocze do warsztatu Auto Dusza Motorsport w Mikołowie. Rafał – znany klubowicz PCP – zaprezentował nam swoje królestwo. Składa się ono nie tylko z bardzo dużej części związanej z obsługą napraw mechanicznych, ale również z własnej lakierni i zakładu blacharskiego. Mieliśmy okazję podziwiać wspaniałe maszyny przygotowywane na różnego rodzaju wyścigi, a także zdobyte dosłownie dzień wcześniej trofeum z I miejsce w wyścigu na Silesia Ring 🙂 Gratulacje! Wywiad z Rafałem możecie przeczytać na stronach PCP – serdecznie zapraszam.

Tutaj też została rozegrana ostatnia próba sprawnościowa OTJ – precyzyjne strącanie tyczki (oczywiście zaliczyłem ją celująco :)).

W małych grupach udaliśmy się do Zabrze, gdzie o godzinie 13.00 czekali na nas przewodnicy zabytkowej kopalni „Guido” by na poziomie 320 (metrów pod powierzchnią) przybliżyć nam nie tylko historię tej kopalni, ale również przemysłu wydobycia węgla kamiennego na Śląsku. Atrakcją była przejażdżka podwieszaną kolejką, a także prezentacja działania licznych maszyn górniczych, jak np. kombajnów czy pracy obudowy kroczącej.

Oczywiście taka „szychta na grubie” wzmogła apetyt u wszystkich i wspólnie się udaliśmy się na fajrant 🙂

Wracając po posiłku do hotelu miałem okazję nieco przewietrzyć turbinę na autostradzie A4:) Oj chociaż to auto ma 20 lat to dalej jest piekielnie szybkie…

Po przyjeździe do hotelu czekała na nas ostatnia próba tzw. „macanki”. Nie było łatwo, ale osiągnęliśmy wynik 50%, który uważam za bardzo przyzwoity.

Oczywiście jak każdy pożądny zlot nie obyło się bez serwisu. Tym razem pomoc koleżeńska przydała się w rozwiązaniu problemu z układem chłodzenia w jednym z transaxli. Dzięki wiedzy i znakomitemu wyposażeniu warsztatowemu, problem udało się rozwiązać i samochód mógł następnego dnia bezpieczenie wrócić na własnych kołach do Wielkopolski.

Wieczorem odbył się „dansing w stylu lat 70’tych”. Zostały rozdane nagrody dla zwycięzców zawodów, a osoba w najlepszym przebraniu została uhonorowana „super expresem do kawy”.

W niedzielę, jako postscriptum zwiedzaliśmy Muzeum Zamkowe w Pszczynie. Pani Marta, nasza przewodnicza, w sposób nadzwyczajny przedstawiła nam historię zamku/pałacu, a w szczególności losy ostatnich jej właścicieli – rodziny von Pless.

Dla nas zlot zakończył się wspólnym obiadem w Wiejskiej Karczmie w Jankowicach – niedaleko zagrody żubrów, których historię sprowadzenie poznaliśmy podczas zwiedzania zamku.

Industrialne śniadanie w… kopalni?

Wracam do organizacji sobotnich spotkań entuzjastów Porsche w ramach „industrialnych śniadań” w sprawdzonej formule: przez żołądek do serca 🙂

15 marca o 10.00 kilkadziesiąt osób spotkało się wspólnie w restauracji hotelu Shuma nad jeziorem Pogoria w Dąbrowie Górniczej by wspólnie zasiąść do wspólnego śniadania. Na parkingu ustawiło się kilkanaście modeli Porsche reprezentujących praktycznie wszystkie linie modelowe i rodzaje zasilania. Były transaxle (928, 944, 944S2), wiatraki (obchodząca w tym roku pięćdziesięciolecie 912 i zjawiskowa 965 Turbo), „kanalizy”: 996, 997 i 991, liczna grupa Boxsterów 718, a nawet Porsche diesel (Cayenne) i ultranowoczesny Taycan (EV).

Po smacznym śniadaniu udaliśmy się do Muzeum „Sztygarka”. Tam podzieleni na dwie grupy (białą i czerwoną) rozpoczęliśmy zwiedzanie. I grupa – jedyną czynna w Polsce „kopalnię ćwiczebną, a II grupa – muzeum miejskie. Panowie przewodnicy przybliżyli na bardzo interesująca historię Zagłębia na przestrzeni ponad tysiąca lat, a także realia pracy w kopalni węgla kamiennego. Biorąc pod uwagę, iż gościliśmy osoby nie tylko ze Śląska, ale również z Mazowsza, Małopolski, Opolszczyzny i Podbeskidzia – dla wielu z nich był to pierwszy kontakt w życiu z taką atrakcją.

Impreza zakończył się planowo około godziny 14.00, chociaż kilka załóg dotarło do domu grubo po 18:30 odwiedzając pod drodze jeszcze „garaż pełen perełek” naszego klubowego kolegi 🙂

Każda załoga otrzymała zestaw powitalny: pamiątkową naklejkę i gadżety od Porsche Club Poland.

Kolejna impreza planowana jest na ostatnią sobotę kwietnia br w Rudach.

9/11 a w dodatku środa to musi być przeznaczenie!

Ktoś zapyta i co z tego, że w tym roku 11 września wypadł akurat w środę?!

Już spieszę z odpowiedzią. Fundacja Youngtimer Warsaw właśnie w środy organizuje cykliczne spotkania pasjonatów klasycznej motoryzacji na błoniach stadionu PGE Narodowy we Warszawie. 11 września, lub jak ktoś woli 9.11 wypada w tym roku właśnie w dzień organizacji tego cyklicznego spotkania.

Jako iż data jest jednoznaczna tzn. każdemu maniakowi motoryzacji kojarzy się z Porsche 911 to jako Porsche Club Poland zostaliśmy zaproszeni do zaprezentowani klasycznych (tych bardziej i tych trochę mniej) „jedenastek” w specjalnej strefie.

Tym razem również mi udało się być w tym dniu w stolicy i po raz pierwszy wziąć udział w tym wydarzeniu prezentując moją 911 (996) Turbo w specjalnej strefie klubowej. Obok mnie zaparkowało ponad pięćdziesiąt pojazdów reprezentujących różne generacje i wersje nadwoziowej Porsche.

Na imprezie zjawiło się ponad pół tysiąca samochodów, a liczba zwiedzających grubo przekroczyła kilka tysięcy.

Luftgekühlt Kopenhaga – 4 x P

Pociąg, Prom, Porsche, airPlane – dokładnie w takiej kolejności podróżowałem na i z imprezy w Danii 🙂

Najpierw podróż pociągiem relacji Tychy – Gdynia. Następnie przesiadam się do pięknej 964 by za chwilę, w towarzystwie kilku pięknych Porsche chłodzonych powietrzem zaokrętować się na promie relacji Gdynia – Karlskrona (Szwecja). Nocna podróż, wczesne śniadanie, badanie alkomatem kierowców przez szwedzką policję i w drogę do Danii. Postanawiamy przeprawić się promem Helsingborg (SE) – Helsingör (DK), podróż przez duńskie wioski, krótki postój na turystyczny posiłek.

Docieramy do naszego hotelu Kopenhadze. Prysznic, zmiana ciuchów i przyjemny spacer do dzielnicy Kødbyen. Tutaj czekają na nas niezliczone Prosiaki. Wydawałoby się, że są chaotycznie rozstawione po wąskich uliczkach tętniącej życiem części miasta. Nic bardziej mylnego. Każdy samochód ma swoje z góry zaplanowane miejsce. Niezliczona liczba 356tek, F-ki, G-modelle, 964 i 993. Kilka 914, a także transaxli. Przechadzamy się i podziwiamy. Najpierw kawa na pobudzenie – serwowana przez sympatycznych Niemców prosto „z silnika” ich zielonej 911-ki. Z każdą chwilą coraz bardziej jesteśmy zachwyceni prezentowanymi samochodami. Ja szczególną uwagę zwracam na srebrne Porsche o numerach WF SP550H. Numery nie są przypadkowe. To „Spyder 550” – brakujące ogniwo. Rozmawiam z projektantem i właścicielem tego auta. Andreas Mindt okazuje się bardzo sympatyczną osobą. Ten były szef designu Benleya (aktualnie szef Volkswagen’a) bardzo szczegółowo opowiada mi całą historię powstania jego samochodu. Pozwala mi nawet zasiąść za jego kierownicą. Chociaż przez chwilę mogę poczuć jego ducha.

Wśród przechadzających się gapiów wypatruję amerykańską legendę – Magnusa Walkera – krótka rozmowa i wspólne zdjęcie.

Odbieramy gadżety dla naszej załogi i dalej podziwiamy zaparkowane dzieła sztuki z Zuffenhausen. Czas wracać do hotelu, jutro przed 6:30 musimy być na lotnisku – miejscu zbiórki wspólnego przejazdu uczestników imprezy do Szwecji.

Pobudka, owoc na drogę i jazda. Przez 6:30 jesteśmy w umówionym miejscu. Nie jesteśmy pierwsi, przed nami dotarło tu ponad dwieście chłodzonych powietrzem Porschaków! Ruszamy w kierunku mostu nad Sundem. Cała przeprawa liczby prawie 16km, składa się z: mostu o długości 7845 m (zlokalizowany w granicach Szwecji i Danii), sztucznej wyspy Peberholm o długości 4050 m i tunelu Drogdentunnelen o długości 3510 m. Kawalkada samochodów podąża w kierunku słońca. Widoki i wrażenia pozostaną w mojej pamięci do końca życia. W Szwecji nawrotka i z powrotem do Danii. To przeżycie warte jest każdych pieniędzy dla pasjonata Porsche. Jako iż impreza formalnie rozpoczyna się o godz. 10.00 postanawiamy wrócić do naszego hotelu na śniadanie 🙂

Meldujemy się przy bramie wjazdowej na nieczynne (zabytkowe) lotnisko Kopenhaga-Kastrup od ulicy Vilhelm Latritzen Alle. Jest problem! Duńczycy twierdzą, że mają komplet! Na szczęście pojawia się uśmiechnięta Kalifornika, a za chwilę Patric Long i mówi nam, że ma dla nas miejsca na trawie – pod drzewami! Cudownie, tego dnia temperatura dochodzi do 30oC, cień jest dla nas wybawieniem.

Centralne miejsce zajmuje wystawa modeli Turbo z okazji 50-lecia prezentacji 911 z doładowaniem. Pięknie odrestaurowane hale skrywają pierwsze modele Porsche: 356 i 550. Moją uwagę zwraca klasyczna 911 w stylu Rally. Rozmawiam z jej właścicielem Larsem Lorneren, który to zdobył II miejsce w liczącym 14.000km rajdzie Pekin-Paryż. Opowiada o wyznaniach jakie musiał wraz ze swoją żoną (była jego pilotką) pokonać podczas tego morderczego rajdu.

Około godziny 17.00 Terminal Vilhelm Lauritzen pustoszeje. Ostatnie zdjęcia pamiątkowe z Magnusem Walkerem. Rozmowy z osobami, które podobnie jak my postanowiliśmy zostać na miejscu i w spokoju pooglądać zaparkowane „jednorożce”.

O 19.00 zaczyna się piknik w duńskim stylu: piwo + hot-dogi 🙂

Niedziela, to czas powrotu do domu. Ja samolotem do Krakowa, a Rafał (właściciel 964) promem. Ale mamy jeszcze kilka godzin czasu. Wykorzystujemy go na szybkie zwiedzanie miasta. A jak najlepiej to zrobić mając mało czasu? Oczywiście najlepiej od strony wody. Wybieramy rejs statkiem spacerowym, który zabiera nas w podróż kanałami Kopenhagi. Jest oczywiście i syrenka. Na lunch były „podobno najlepsze na świecie hamburgery” na stacji benzynowej – „Gasoline Grill” przy Landgreven 10. Transfer na lotnisko, długie czekanie i powrót do Polski.

Będąc drugi raz w tym roku na imprezie Luftgekühlt teraz już wiem dlaczego są one kultowe!

„U Piekarzy”

Tradycyjnie ostatni weekend wakacji zarezerwowany jest na spotkanie miłośników klasycznych Porsche skupionych wokół internetowego Porsche Classic Forum.

Tym razem zostaliśmy zaproszeni nad jezioro Zegrzyńskie do malowniczo położonego hotelu „Pan Tadeusz”. Piątek to tradycyjnie dzień dojazdowy z wieczorną kolacją i „kopaniem w oponki”.

Sobota rano, po śniadaniu, szybkie oklejanie samochodów okolicznościowymi naklejkami i w drogę. Ponieważ nasza grupa liczyła około pięćdziesiąt samochodów zostaliśmy podzieleni na dwie grupy: pierwsza pojechała do piekarni, a druga na sesję zdjęciową. Ja byłem w tej drugiej. Mieliśmy akurat fajną pogodę na zdjęcia i każda załoga ustawiła się z kolejce do fotografa.

Następnie nastąpiła zamiana, teraz my pojechaliśmy do piekarni. Cóż pisząc „piekarnia” użyłem pewnego skrótu myślowego, bo tak faktycznie to zostaliśmy zaproszeni do zakładu, a raczej jego reprezentacyjnej części, polskiego koncernu Inter Europol S.A. mieszczącej się przy trasie białostockiej w miejscowości Małopole.

Początkowo mieliśmy okazję obejrzeć wystawione tam znakomite eksponaty związane z motorsportem m.in.: bolidy F1 Michaela Schumachera i Roberta Kubicy, pojazdy biorące udział w wyścigach długodystansowych, czy odrestaurowanego rajdowego Malucha założyciela firmy. Wisienką na torcie był bolid, który wygrał 100 wyścig Le Mans w polskich barwach należący do firmy. Osobą która nas oprowadzała i opowiadała o samochodach był m.in. Kuba Śmiechowski – kierowca zwycięskiej załogi.

Ale prawdziwe creme de la creme całego spotkania miała się okazać wizyta w garażu teamu . Mieliśmy okazję na własne oczy zobaczyć przygotowane do wyścigów bolidy klasy LMP2 i LMP3! Mogliśmy pytać o wszystko, a Kuba i pozostali pracownicy chętnie dzielili się z nami odpowiedziami. Cóż to było za spotkanie! Jedyne w swoim rodzaju. Oczywiście nie muszę tu pisać, że normalnie wejście do tego miejsca nie jest dostępne dla osób postronnych.

Po takich emocjach udaliśmy się w kolumnie do Pułtuska, gdzie na najdłuższym w Europie rynku zaparkowaliśmy nasze samochody. Po smacznym obiedzie serwowanym specjalnie dla nas na Zamku Polonii nasza grupa wybrała się na zwiedzanie z przewodnikim. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych faktów z historii miasta, a także o postaciach z nim związanych. Niewątpliwą atrakcją była wizyta w lodziarni serwującej rzemieślnicze lody i pyszną kawę.

Wieczorem czekała nas kolejna atrakcja – bankiet i zabawa z DJ do białego rana.

Niedzielny poranek to wspólny spacer wzdłuż plaży, pożegnalne ciacho i powrót do domu. Oj był to jeden z najbardziej spektakularnych zlotów w jakich miałem okazję brać udział! Wielkie podziękowania za jego organizację.

Optimized by Optimole