Już trzeci raz sezon wakacyjny rozpoczynamy ze stowarzyszeniem Pasja Porsche z Krakowa. Tym razem zostaliśmy zaproszeni nad Adriatyk.
Pierwszy dzień wakacji – w tym roku przypadł na 22 czerwca – to tradycyjnie dzień dojazdowy. Klimatyczny Art Hotel w Graz stanowił punkt zborny dla 20 załóg z całej Polski (dołączyły ekipy z Zachodniopomorskiego, Warmii, Kujaw, Podlasia, Lubelszczyzny, Mazowsza, Małopolski i Śląska). Moja grupa dojazdowa uformowała się dosyć spontanicznie na przedmieściach Ostrawy z takich klasyków jak: 2 x 993 (Cabrio i Turbo), 2 x Boxster i Cayenne Turbo.
Cześć załóg do Graz dotarła na tyle wcześnie by mieć czas na zwiedzanie tego największego miasta austriackiej Styrii. My byliśmy tradycyjnie dosyć późno, co nie przeszkodziło na zorganizowanie „późnych rozmów Polaków”.
W sobotę rano odbyła się odprawa podczas której otrzymaliśmy bardzo przyjemne gadżety imprezowe: komplet naklejek, torby plażowe i okolicznościowe koszulki, a także został zarysowany plan całego wyjazdu oraz propozycja przejazdów z wykorzystaniem tras przygotowanych przez Gabrysię i Bartka (współorganizatorów) w aplikacji Porsche ROADS.
Koncepcja wyjazdów z Pasją Porsche generalnie polega na określeniu pewnych stałych punktów imprezy (miejsca noclegowe, wspólne zwiedzanie, przeprawa promowa itp.), a same przejazdy załogi wykonują według indywidualnych preferencji. Punktem wyznaczonym na niedzielę był wspólny obiad z przedstawicielami Porsche Club Slovenjia w miejscowości Bled. By dotrzeć o czasie na planowany posiłek nasza grupa wystartowała o 10.00 rano. Obraliśmy przejazd krętymi drogami Austrii, by dotrzeć chwilę po godzinie 12:30 na górskie przejście graniczne na przełęczy Seeberg-Saddle na wysokości 1,218 m.n.p.m. W pierwszej miejscowości po stronie słoweńskiej – Zgornje Jezersko zrobiliśmy przerwę na kawę i degustację lokalnych słodkości. Postój nad krystalicznie czystym, górskim jeziorem był bardzo odświeżający. Przemierzając lokalne drogi (których stan był mocno odbiegający jakością od tych austriackich) po godzinie 15.00 dotarliśmy do urokliwego miasteczka nad jeziorem Bled. Widok zaparkowanych na marketowym parkingu ponad 20 Porsche robił wrażenie 😉 Po smacznym posiłku czas był na przejazd do stolicy Słowenii – Lublany. My udaliśmy się w drogę ponowie lokalnymi drogami robiąc jeszcze zdjęcia sławnego kościółka na wyspie Blejski Oto. Po przybyciu do hotelu był czas na zwiedzanie urokliwej starej części miasta. My (co łatwe jest do przewidzenia) udaliśmy się do winoteki Movia, gdzie próbowaliśmy win wytwarzanych przez właścicieli lokalu. Degustację rozpoczęliśmy od zjawiskowego musującego Puro 2020. Sposób prezentacji i podawania tego wina był jedyny w swoim rodzaju.
Poniedziałek to dzień wizyty w (dawnej) fabryce samochodów RIMAC w stolicy Chorwacji w Zagrzebiu. Podobnie jak wcześniej na dojazd wybraliśmy razem z Bartkiem lokalne drogi 🙂 RIMAC to nie tylko producent super samochodów, ale również ogromne R&D w branży elektromobilności. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie skorzystali z propozycji „zaliczenia” górskiej drogi nr ZC1049 (fantastyczne zakręty przy ruchu jednokierunkowym mogliśmy bardzo pewnie i bezpiecznie pokonywać). Widok na Zagrzeb z poziomu ponad 1000 m.n.p.m. robił wrażenie 🙂 Na wieczór mieliśmy zaplanowany pobyt w hotelu przy granicy z Bośnią-Hercegowiną w rejonie jezior Plitwickich, które miały stanowić podstawową atrakcję na kolejny dzień. W hotelu czekała na nas fantastyczna wiadomość – zaledwie kilka kilometrów od nas znajduje się opuszczona baza wojskowa dysponująca kilkukilometrowym pasem startowym i wykutymi w górze hangarami. Željava Air Base to jedna z największych tego typu baz w Europie pochodząca z czasów zimnej wojny. Jej historia sięga lat powojennych (II Wojna Światowa). Miejsce było spełnieniem marzeń wielu automaniaków. Blisko 3 kilometry pasa startowego (będącego w całkiem dobrej kondycji) pozwoliło zorganizować testy naszych pojazdów – kto był to wie, co mam na myśli 🙂 Emocji było co nie miara, ale czas był wracać na nocleg do hotelu, gdyż plany na kolejny dzień były ambitne.
Po wczesnym śniadaniu, nasza grupa wyruszyła na zwiedzanie jednej z głównych atrakcji turystycznych Chorwacji – wspomnianych wcześniej Jezior Plitvickich. Ponieważ pogoda była mocno w kratkę, liczba turystów była bardzo mała, dzięki czemu mogliśmy w pełni delektować się urokami przyrody. Biorąc pod uwagę, iż wieczorem mieliśmy przewidziane noclegi na wyspie Pag, wybraliśmy ścieżkę „E” umożliwiającą nam w stosunkowo krótkim czasie (3h) poznanie najbardziej spektakularnej części parku. Podróż do naszego miejsca docelowego tradycyjnie wybraliśmy przez góry, gdzie zjeżdżając nad wybrzeże w miejscowości Karlobag i jadąc dalej sławną Jadrańską Magistralą E65 dotarliśmy na miejsce naszego dwudniowego odpoczynku. Znamienne jest, że w momencie dotarcia do hotelu, akurat Robert Lewandowski strzelał gola na mistrzostwach Europy w meczu z Francją dający nam jedyny punkt zdobyty podczas tej imprezy. Ten jeden dzień bez przemieszczenia był bardzo potrzebny zarówno dla załóg jak i samochodów. Cześć z nas spędziła go nad basenem, cześć eksplorowała czy to samochodem, czy pieszo wyspę Pag. Ważne, że zrodzony spontaniczne pomysł wynajęcia autobusu do zwiedzania Zadaru został zrealizowany. Zadar to bardzo ciekawe miasto ze starą częścią, a wyróżnikiem na tle całej adriatyckiej riwiery są morskie organy na których bez przerwy „grają” fale. Warto posłuchać ich muzyki.
Czwartek to wczesne śniadanie i przeprawa promowa z Pagu na kontynent. „Jadranką” podróż do naszego miejsca docelowego – Opatiji leżącej na granicy Istrii i Żupanii Primorsko-Gorskiej. Zwiedzając po drodze i robiąc przerwy (np. w urokliwej Crikvenicy) dotarliśmy do hotelu około godziny 16.00. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na eksplorację miasteczka. Mieliśmy duże szczęście, gdyż w tym dniu rozpoczynał się festiwal „RetrOpatija„. W miejskim parku mieliśmy okazję bawić się zarówno przy muzyce mechanicznej, jak i tej wykonywanej na żywo. Uświetnieniem wieczoru były występy taneczne lokalnych artystów. Szampańska (dosłownie) zabawa trwała, aż do północy.
Piątek (ostani oficjalny pełny dzień rajdu) spędziliśmy nad basenem/morzem delektując się wyśmienitą pogodą. Cześć z załóg wybrała opcję zwiedzania półwyspu Istria lub eksplorację parków narodowych.
Na wieczór była zaplanowana wspólna kolacja pożegnalna, która jak się okazało miała miejsce podczas rejsu wynajętym specjalnie dla naszej grupy stateczku turystycznym. Podczas rejsu odwiedziliśmy malowniczą wioskę rybacką Mošćenička Draga, która przypominała nam włoskie wioski z rejonu Cinque Terre. Po powrocie z krótkiego spaceru uliczkami wioski wróciliśmy na nasz statek. Tu czekała na nas marynarska kolacja. Serwowany przez załogę brancin (okoń morski) pochodził z porannego połowu. Humory i atmosfera podczas rejsu była wspaniała – aż trudno było uwierzyć, że to już koniec oficjalnej części naszej wspólnej podróży.
W sobotę rano większość uczestników udała się w podróż powrotną do Polski.
My zostaliśmy jeszcze kilka dni eksplorując interior Istrii (m.in. najmniejsze miasto świata Hum, testując nalewki z destylarni Aura, czy wina w Motovun), a także odpoczywając wśród winnic południowej Styrii w Austrii. W sumie zrobiliśmy szczęśliwie 1784 mile (czyli prawie 2900 km).
Wielkie podziękowania dla Paula, Gabrysi i Bartka za wspaniałą organizację i już odliczamy czas do kolejnego wspólnego wyjazdu.