II Zimowy Zlot Porsche

Idąc za ciosem, Arek zorganizował również w tym roku „Zimowy Zlot Porsche”, chociaż tym razem przypadł on … na pierwszy dzień wiosny 🙂

Impreza rozpoczęła się około godzimy 18.00 w piątkowy wieczór wspólną wizytą w nowym oddziale firmy MS Lab w Pszczynie. Nasz klubowy kolega „KOKOS” zaprosił nas, by przy kawie i smacznym cieście (sernik baskijski to było niebo w gębie) pokazać nam jakie cuda wyprawiają w jego nowym oddziale ulokowanym przy trasie DK1. Mieliśmy okazję nie tylko podziwiać wysmakowane 911-ki przygotowane do sprzedaży, ale również zajrzeć na zaplecze. Tam podziwialiśmy między innymi jedyny na świecie egzemplarz Lamborghini w specjalnym kolorze, czy serwisowane akurat „wiatraki” lub przygotowywane na specjalne zamówienie wnętrze Abarth’a 500.

Po kolacji w hotelu Styl’90 – Arek rozdał uczestnikom okolicznościowe zestawy zawierające m.in.: czapeczkę zlotową, numery startowe, a także opis prób Ocen Techniki Jazdy (OTJ) które mieliśmy do wykonania następnego dnia.

W sobotę, po śniadaniu każda załoga dostała dwa arkusze pytań: jeden dotyczył historii motoryzacji, a drugi zasad ruchu drogowego – mieliśmy minutę na każdy!.

Po wspólnym pamiątkowym zdjęciu, załogi przystąpiły do wykonywania 4 prób OTJ na precyzję. Następnie uformowaliśmy kolumnę Porsche, którą udaliśmy się na kawę i śląskie kołocze do warsztatu Auto Dusza Motorsport w Mikołowie. Rafał – znany klubowicz PCP – zaprezentował nam swoje królestwo. Składa się ono nie tylko z bardzo dużej części związanej z obsługą napraw mechanicznych, ale również z własnej lakierni i zakładu blacharskiego. Mieliśmy okazję podziwiać wspaniałe maszyny przygotowywane na różnego rodzaju wyścigi, a także zdobyte dosłownie dzień wcześniej trofeum z I miejsce w wyścigu na Silesia Ring 🙂 Gratulacje! Wywiad z Rafałem możecie przeczytać na stronach PCP – serdecznie zapraszam.

Tutaj też została rozegrana ostatnia próba sprawnościowa OTJ – precyzyjne strącanie tyczki (oczywiście zaliczyłem ją celująco :)).

W małych grupach udaliśmy się do Zabrze, gdzie o godzinie 13.00 czekali na nas przewodnicy zabytkowej kopalni „Guido” by na poziomie 320 (metrów pod powierzchnią) przybliżyć nam nie tylko historię tej kopalni, ale również przemysłu wydobycia węgla kamiennego na Śląsku. Atrakcją była przejażdżka podwieszaną kolejką, a także prezentacja działania licznych maszyn górniczych, jak np. kombajnów czy pracy obudowy kroczącej.

Oczywiście taka „szychta na grubie” wzmogła apetyt u wszystkich i wspólnie się udaliśmy się na fajrant 🙂

Wracając po posiłku do hotelu miałem okazję nieco przewietrzyć turbinę na autostradzie A4:) Oj chociaż to auto ma 20 lat to dalej jest piekielnie szybkie…

Po przyjeździe do hotelu czekała na nas ostatnia próba tzw. „macanki”. Nie było łatwo, ale osiągnęliśmy wynik 50%, który uważam za bardzo przyzwoity.

Oczywiście jak każdy pożądny zlot nie obyło się bez serwisu. Tym razem pomoc koleżeńska przydała się w rozwiązaniu problemu z układem chłodzenia w jednym z transaxli. Dzięki wiedzy i znakomitemu wyposażeniu warsztatowemu, problem udało się rozwiązać i samochód mógł następnego dnia bezpieczenie wrócić na własnych kołach do Wielkopolski.

Wieczorem odbył się „dansing w stylu lat 70’tych”. Zostały rozdane nagrody dla zwycięzców zawodów, a osoba w najlepszym przebraniu została uhonorowana „super expresem do kawy”.

W niedzielę, jako postscriptum zwiedzaliśmy Muzeum Zamkowe w Pszczynie. Pani Marta, nasza przewodnicza, w sposób nadzwyczajny przedstawiła nam historię zamku/pałacu, a w szczególności losy ostatnich jej właścicieli – rodziny von Pless.

Dla nas zlot zakończył się wspólnym obiadem w Wiejskiej Karczmie w Jankowicach – niedaleko zagrody żubrów, których historię sprowadzenie poznaliśmy podczas zwiedzania zamku.

Industrialne śniadanie w… kopalni?

Wracam do organizacji sobotnich spotkań entuzjastów Porsche w ramach „industrialnych śniadań” w sprawdzonej formule: przez żołądek do serca 🙂

15 marca o 10.00 kilkadziesiąt osób spotkało się wspólnie w restauracji hotelu Shuma nad jeziorem Pogoria w Dąbrowie Górniczej by wspólnie zasiąść do wspólnego śniadania. Na parkingu ustawiło się kilkanaście modeli Porsche reprezentujących praktycznie wszystkie linie modelowe i rodzaje zasilania. Były transaxle (928, 944, 944S2), wiatraki (obchodząca w tym roku pięćdziesięciolecie 912 i zjawiskowa 965 Turbo), „kanalizy”: 996, 997 i 991, liczna grupa Boxsterów 718, a nawet Porsche diesel (Cayenne) i ultranowoczesny Taycan (EV).

Po smacznym śniadaniu udaliśmy się do Muzeum „Sztygarka”. Tam podzieleni na dwie grupy (białą i czerwoną) rozpoczęliśmy zwiedzanie. I grupa – jedyną czynna w Polsce „kopalnię ćwiczebną, a II grupa – muzeum miejskie. Panowie przewodnicy przybliżyli na bardzo interesująca historię Zagłębia na przestrzeni ponad tysiąca lat, a także realia pracy w kopalni węgla kamiennego. Biorąc pod uwagę, iż gościliśmy osoby nie tylko ze Śląska, ale również z Mazowsza, Małopolski, Opolszczyzny i Podbeskidzia – dla wielu z nich był to pierwszy kontakt w życiu z taką atrakcją.

Impreza zakończył się planowo około godziny 14.00, chociaż kilka załóg dotarło do domu grubo po 18:30 odwiedzając pod drodze jeszcze „garaż pełen perełek” naszego klubowego kolegi 🙂

Każda załoga otrzymała zestaw powitalny: pamiątkową naklejkę i gadżety od Porsche Club Poland.

Kolejna impreza planowana jest na ostatnią sobotę kwietnia br w Rudach.

9/11 a w dodatku środa to musi być przeznaczenie!

Ktoś zapyta i co z tego, że w tym roku 11 września wypadł akurat w środę?!

Już spieszę z odpowiedzią. Fundacja Youngtimer Warsaw właśnie w środy organizuje cykliczne spotkania pasjonatów klasycznej motoryzacji na błoniach stadionu PGE Narodowy we Warszawie. 11 września, lub jak ktoś woli 9.11 wypada w tym roku właśnie w dzień organizacji tego cyklicznego spotkania.

Jako iż data jest jednoznaczna tzn. każdemu maniakowi motoryzacji kojarzy się z Porsche 911 to jako Porsche Club Poland zostaliśmy zaproszeni do zaprezentowani klasycznych (tych bardziej i tych trochę mniej) „jedenastek” w specjalnej strefie.

Tym razem również mi udało się być w tym dniu w stolicy i po raz pierwszy wziąć udział w tym wydarzeniu prezentując moją 911 (996) Turbo w specjalnej strefie klubowej. Obok mnie zaparkowało ponad pięćdziesiąt pojazdów reprezentujących różne generacje i wersje nadwoziowej Porsche.

Na imprezie zjawiło się ponad pół tysiąca samochodów, a liczba zwiedzających grubo przekroczyła kilka tysięcy.

Luftgekühlt Kopenhaga – 4 x P

Pociąg, Prom, Porsche, airPlane – dokładnie w takiej kolejności podróżowałem na i z imprezy w Danii 🙂

Najpierw podróż pociągiem relacji Tychy – Gdynia. Następnie przesiadam się do pięknej 964 by za chwilę, w towarzystwie kilku pięknych Porsche chłodzonych powietrzem zaokrętować się na promie relacji Gdynia – Karlskrona (Szwecja). Nocna podróż, wczesne śniadanie, badanie alkomatem kierowców przez szwedzką policję i w drogę do Danii. Postanawiamy przeprawić się promem Helsingborg (SE) – Helsingör (DK), podróż przez duńskie wioski, krótki postój na turystyczny posiłek.

Docieramy do naszego hotelu Kopenhadze. Prysznic, zmiana ciuchów i przyjemny spacer do dzielnicy Kødbyen. Tutaj czekają na nas niezliczone Prosiaki. Wydawałoby się, że są chaotycznie rozstawione po wąskich uliczkach tętniącej życiem części miasta. Nic bardziej mylnego. Każdy samochód ma swoje z góry zaplanowane miejsce. Niezliczona liczba 356tek, F-ki, G-modelle, 964 i 993. Kilka 914, a także transaxli. Przechadzamy się i podziwiamy. Najpierw kawa na pobudzenie – serwowana przez sympatycznych Niemców prosto „z silnika” ich zielonej 911-ki. Z każdą chwilą coraz bardziej jesteśmy zachwyceni prezentowanymi samochodami. Ja szczególną uwagę zwracam na srebrne Porsche o numerach WF SP550H. Numery nie są przypadkowe. To „Spyder 550” – brakujące ogniwo. Rozmawiam z projektantem i właścicielem tego auta. Andreas Mindt okazuje się bardzo sympatyczną osobą. Ten były szef designu Benleya (aktualnie szef Volkswagen’a) bardzo szczegółowo opowiada mi całą historię powstania jego samochodu. Pozwala mi nawet zasiąść za jego kierownicą. Chociaż przez chwilę mogę poczuć jego ducha.

Wśród przechadzających się gapiów wypatruję amerykańską legendę – Magnusa Walkera – krótka rozmowa i wspólne zdjęcie.

Odbieramy gadżety dla naszej załogi i dalej podziwiamy zaparkowane dzieła sztuki z Zuffenhausen. Czas wracać do hotelu, jutro przed 6:30 musimy być na lotnisku – miejscu zbiórki wspólnego przejazdu uczestników imprezy do Szwecji.

Pobudka, owoc na drogę i jazda. Przez 6:30 jesteśmy w umówionym miejscu. Nie jesteśmy pierwsi, przed nami dotarło tu ponad dwieście chłodzonych powietrzem Porschaków! Ruszamy w kierunku mostu nad Sundem. Cała przeprawa liczby prawie 16km, składa się z: mostu o długości 7845 m (zlokalizowany w granicach Szwecji i Danii), sztucznej wyspy Peberholm o długości 4050 m i tunelu Drogdentunnelen o długości 3510 m. Kawalkada samochodów podąża w kierunku słońca. Widoki i wrażenia pozostaną w mojej pamięci do końca życia. W Szwecji nawrotka i z powrotem do Danii. To przeżycie warte jest każdych pieniędzy dla pasjonata Porsche. Jako iż impreza formalnie rozpoczyna się o godz. 10.00 postanawiamy wrócić do naszego hotelu na śniadanie 🙂

Meldujemy się przy bramie wjazdowej na nieczynne (zabytkowe) lotnisko Kopenhaga-Kastrup od ulicy Vilhelm Latritzen Alle. Jest problem! Duńczycy twierdzą, że mają komplet! Na szczęście pojawia się uśmiechnięta Kalifornika, a za chwilę Patric Long i mówi nam, że ma dla nas miejsca na trawie – pod drzewami! Cudownie, tego dnia temperatura dochodzi do 30oC, cień jest dla nas wybawieniem.

Centralne miejsce zajmuje wystawa modeli Turbo z okazji 50-lecia prezentacji 911 z doładowaniem. Pięknie odrestaurowane hale skrywają pierwsze modele Porsche: 356 i 550. Moją uwagę zwraca klasyczna 911 w stylu Rally. Rozmawiam z jej właścicielem Larsem Lorneren, który to zdobył II miejsce w liczącym 14.000km rajdzie Pekin-Paryż. Opowiada o wyznaniach jakie musiał wraz ze swoją żoną (była jego pilotką) pokonać podczas tego morderczego rajdu.

Około godziny 17.00 Terminal Vilhelm Lauritzen pustoszeje. Ostatnie zdjęcia pamiątkowe z Magnusem Walkerem. Rozmowy z osobami, które podobnie jak my postanowiliśmy zostać na miejscu i w spokoju pooglądać zaparkowane „jednorożce”.

O 19.00 zaczyna się piknik w duńskim stylu: piwo + hot-dogi 🙂

Niedziela, to czas powrotu do domu. Ja samolotem do Krakowa, a Rafał (właściciel 964) promem. Ale mamy jeszcze kilka godzin czasu. Wykorzystujemy go na szybkie zwiedzanie miasta. A jak najlepiej to zrobić mając mało czasu? Oczywiście najlepiej od strony wody. Wybieramy rejs statkiem spacerowym, który zabiera nas w podróż kanałami Kopenhagi. Jest oczywiście i syrenka. Na lunch były „podobno najlepsze na świecie hamburgery” na stacji benzynowej – „Gasoline Grill” przy Landgreven 10. Transfer na lotnisko, długie czekanie i powrót do Polski.

Będąc drugi raz w tym roku na imprezie Luftgekühlt teraz już wiem dlaczego są one kultowe!

„U Piekarzy”

Tradycyjnie ostatni weekend wakacji zarezerwowany jest na spotkanie miłośników klasycznych Porsche skupionych wokół internetowego Porsche Classic Forum.

Tym razem zostaliśmy zaproszeni nad jezioro Zegrzyńskie do malowniczo położonego hotelu „Pan Tadeusz”. Piątek to tradycyjnie dzień dojazdowy z wieczorną kolacją i „kopaniem w oponki”.

Sobota rano, po śniadaniu, szybkie oklejanie samochodów okolicznościowymi naklejkami i w drogę. Ponieważ nasza grupa liczyła około pięćdziesiąt samochodów zostaliśmy podzieleni na dwie grupy: pierwsza pojechała do piekarni, a druga na sesję zdjęciową. Ja byłem w tej drugiej. Mieliśmy akurat fajną pogodę na zdjęcia i każda załoga ustawiła się z kolejce do fotografa.

Następnie nastąpiła zamiana, teraz my pojechaliśmy do piekarni. Cóż pisząc „piekarnia” użyłem pewnego skrótu myślowego, bo tak faktycznie to zostaliśmy zaproszeni do zakładu, a raczej jego reprezentacyjnej części, polskiego koncernu Inter Europol S.A. mieszczącej się przy trasie białostockiej w miejscowości Małopole.

Początkowo mieliśmy okazję obejrzeć wystawione tam znakomite eksponaty związane z motorsportem m.in.: bolidy F1 Michaela Schumachera i Roberta Kubicy, pojazdy biorące udział w wyścigach długodystansowych, czy odrestaurowanego rajdowego Malucha założyciela firmy. Wisienką na torcie był bolid, który wygrał 100 wyścig Le Mans w polskich barwach należący do firmy. Osobą która nas oprowadzała i opowiadała o samochodach był m.in. Kuba Śmiechowski – kierowca zwycięskiej załogi.

Ale prawdziwe creme de la creme całego spotkania miała się okazać wizyta w garażu teamu . Mieliśmy okazję na własne oczy zobaczyć przygotowane do wyścigów bolidy klasy LMP2 i LMP3! Mogliśmy pytać o wszystko, a Kuba i pozostali pracownicy chętnie dzielili się z nami odpowiedziami. Cóż to było za spotkanie! Jedyne w swoim rodzaju. Oczywiście nie muszę tu pisać, że normalnie wejście do tego miejsca nie jest dostępne dla osób postronnych.

Po takich emocjach udaliśmy się w kolumnie do Pułtuska, gdzie na najdłuższym w Europie rynku zaparkowaliśmy nasze samochody. Po smacznym obiedzie serwowanym specjalnie dla nas na Zamku Polonii nasza grupa wybrała się na zwiedzanie z przewodnikim. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych faktów z historii miasta, a także o postaciach z nim związanych. Niewątpliwą atrakcją była wizyta w lodziarni serwującej rzemieślnicze lody i pyszną kawę.

Wieczorem czekała nas kolejna atrakcja – bankiet i zabawa z DJ do białego rana.

Niedzielny poranek to wspólny spacer wzdłuż plaży, pożegnalne ciacho i powrót do domu. Oj był to jeden z najbardziej spektakularnych zlotów w jakich miałem okazję brać udział! Wielkie podziękowania za jego organizację.

Adriatyk z Pasją Porsche

Już trzeci raz sezon wakacyjny rozpoczynamy ze stowarzyszeniem Pasja Porsche z Krakowa. Tym razem zostaliśmy zaproszeni nad Adriatyk.

Pierwszy dzień wakacji – w tym roku przypadł na 22 czerwca – to tradycyjnie dzień dojazdowy. Klimatyczny Art Hotel w Graz stanowił punkt zborny dla 20 załóg z całej Polski (dołączyły ekipy z Zachodniopomorskiego, Warmii, Kujaw, Podlasia, Lubelszczyzny, Mazowsza, Małopolski i Śląska). Moja grupa dojazdowa uformowała się dosyć spontanicznie na przedmieściach Ostrawy z takich klasyków jak: 2 x 993 (Cabrio i Turbo), 2 x Boxster i Cayenne Turbo.

Cześć załóg do Graz dotarła na tyle wcześnie by mieć czas na zwiedzanie tego największego miasta austriackiej Styrii. My byliśmy tradycyjnie dosyć późno, co nie przeszkodziło na zorganizowanie „późnych rozmów Polaków”.

W sobotę rano odbyła się odprawa podczas której otrzymaliśmy bardzo przyjemne gadżety imprezowe: komplet naklejek, torby plażowe i okolicznościowe koszulki, a także został zarysowany plan całego wyjazdu oraz propozycja przejazdów z wykorzystaniem tras przygotowanych przez Gabrysię i Bartka (współorganizatorów) w aplikacji Porsche ROADS.

Koncepcja wyjazdów z Pasją Porsche generalnie polega na określeniu pewnych stałych punktów imprezy (miejsca noclegowe, wspólne zwiedzanie, przeprawa promowa itp.), a same przejazdy załogi wykonują według indywidualnych preferencji. Punktem wyznaczonym na niedzielę był wspólny obiad z przedstawicielami Porsche Club Slovenjia w miejscowości Bled. By dotrzeć o czasie na planowany posiłek nasza grupa wystartowała o 10.00 rano. Obraliśmy przejazd krętymi drogami Austrii, by dotrzeć chwilę po godzinie 12:30 na górskie przejście graniczne na przełęczy Seeberg-Saddle na wysokości 1,218 m.n.p.m. W pierwszej miejscowości po stronie słoweńskiej – Zgornje Jezersko zrobiliśmy przerwę na kawę i degustację lokalnych słodkości. Postój nad krystalicznie czystym, górskim jeziorem był bardzo odświeżający. Przemierzając lokalne drogi (których stan był mocno odbiegający jakością od tych austriackich) po godzinie 15.00 dotarliśmy do urokliwego miasteczka nad jeziorem Bled. Widok zaparkowanych na marketowym parkingu ponad 20 Porsche robił wrażenie 😉 Po smacznym posiłku czas był na przejazd do stolicy Słowenii – Lublany. My udaliśmy się w drogę ponowie lokalnymi drogami robiąc jeszcze zdjęcia sławnego kościółka na wyspie  Blejski Oto. Po przybyciu do hotelu był czas na zwiedzanie urokliwej starej części miasta. My (co łatwe jest do przewidzenia) udaliśmy się do winoteki Movia, gdzie próbowaliśmy win wytwarzanych przez właścicieli lokalu. Degustację rozpoczęliśmy od zjawiskowego musującego Puro 2020. Sposób prezentacji i podawania tego wina był jedyny w swoim rodzaju.

Poniedziałek to dzień wizyty w (dawnej) fabryce samochodów RIMAC w stolicy Chorwacji w Zagrzebiu. Podobnie jak wcześniej na dojazd wybraliśmy razem z Bartkiem lokalne drogi 🙂 RIMAC to nie tylko producent super samochodów, ale również ogromne R&D w branży elektromobilności. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie skorzystali z propozycji „zaliczenia” górskiej drogi nr ZC1049 (fantastyczne zakręty przy ruchu jednokierunkowym mogliśmy bardzo pewnie i bezpiecznie pokonywać). Widok na Zagrzeb z poziomu ponad 1000 m.n.p.m. robił wrażenie 🙂 Na wieczór mieliśmy zaplanowany pobyt w hotelu przy granicy z Bośnią-Hercegowiną w rejonie jezior Plitwickich, które miały stanowić podstawową atrakcję na kolejny dzień. W hotelu czekała na nas fantastyczna wiadomość – zaledwie kilka kilometrów od nas znajduje się opuszczona baza wojskowa dysponująca kilkukilometrowym pasem startowym i wykutymi w górze hangarami. Željava Air Base to jedna z największych tego typu baz w Europie pochodząca z czasów zimnej wojny. Jej historia sięga lat powojennych (II Wojna Światowa). Miejsce było spełnieniem marzeń wielu automaniaków. Blisko 3 kilometry pasa startowego (będącego w całkiem dobrej kondycji) pozwoliło zorganizować testy naszych pojazdów – kto był to wie, co mam na myśli 🙂 Emocji było co nie miara, ale czas był wracać na nocleg do hotelu, gdyż plany na kolejny dzień były ambitne.

Po wczesnym śniadaniu, nasza grupa wyruszyła na zwiedzanie jednej z głównych atrakcji turystycznych Chorwacji – wspomnianych wcześniej Jezior Plitvickich. Ponieważ pogoda była mocno w kratkę, liczba turystów była bardzo mała, dzięki czemu mogliśmy w pełni delektować się urokami przyrody. Biorąc pod uwagę, iż wieczorem mieliśmy przewidziane noclegi na wyspie Pag, wybraliśmy ścieżkę „E” umożliwiającą nam w stosunkowo krótkim czasie (3h) poznanie najbardziej spektakularnej części parku. Podróż do naszego miejsca docelowego tradycyjnie wybraliśmy przez góry, gdzie zjeżdżając nad wybrzeże w miejscowości Karlobag i jadąc dalej sławną Jadrańską Magistralą E65 dotarliśmy na miejsce naszego dwudniowego odpoczynku. Znamienne jest, że w momencie dotarcia do hotelu, akurat Robert Lewandowski strzelał gola na mistrzostwach Europy w meczu z Francją dający nam jedyny punkt zdobyty podczas tej imprezy. Ten jeden dzień bez przemieszczenia był bardzo potrzebny zarówno dla załóg jak i samochodów. Cześć z nas spędziła go nad basenem, cześć eksplorowała czy to samochodem, czy pieszo wyspę Pag. Ważne, że zrodzony spontaniczne pomysł wynajęcia autobusu do zwiedzania Zadaru został zrealizowany. Zadar to bardzo ciekawe miasto ze starą częścią, a wyróżnikiem na tle całej adriatyckiej riwiery są morskie organy na których bez przerwy „grają” fale. Warto posłuchać ich muzyki.

Czwartek to wczesne śniadanie i przeprawa promowa z Pagu na kontynent. „Jadranką” podróż do naszego miejsca docelowego – Opatiji leżącej na granicy Istrii i Żupanii Primorsko-Gorskiej. Zwiedzając po drodze i robiąc przerwy (np. w urokliwej Crikvenicy) dotarliśmy do hotelu około godziny 16.00. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na eksplorację miasteczka. Mieliśmy duże szczęście, gdyż w tym dniu rozpoczynał się festiwal „RetrOpatija„. W miejskim parku mieliśmy okazję bawić się zarówno przy muzyce mechanicznej, jak i tej wykonywanej na żywo. Uświetnieniem wieczoru były występy taneczne lokalnych artystów. Szampańska (dosłownie) zabawa trwała, aż do północy.

Piątek (ostani oficjalny pełny dzień rajdu) spędziliśmy nad basenem/morzem delektując się wyśmienitą pogodą. Cześć z załóg wybrała opcję zwiedzania półwyspu Istria lub eksplorację parków narodowych.
Na wieczór była zaplanowana wspólna kolacja pożegnalna, która jak się okazało miała miejsce podczas rejsu wynajętym specjalnie dla naszej grupy stateczku turystycznym. Podczas rejsu odwiedziliśmy malowniczą wioskę rybacką Mošćenička Draga, która przypominała nam włoskie wioski z rejonu Cinque Terre. Po powrocie z krótkiego spaceru uliczkami wioski wróciliśmy na nasz statek. Tu czekała na nas marynarska kolacja. Serwowany przez załogę brancin (okoń morski) pochodził z porannego połowu. Humory i atmosfera podczas rejsu była wspaniała – aż trudno było uwierzyć, że to już koniec oficjalnej części naszej wspólnej podróży.

W sobotę rano większość uczestników udała się w podróż powrotną do Polski.

My zostaliśmy jeszcze kilka dni eksplorując interior Istrii (m.in. najmniejsze miasto świata Hum, testując nalewki z destylarni Aura, czy wina w Motovun), a także odpoczywając wśród winnic południowej Styrii w Austrii. W sumie zrobiliśmy szczęśliwie 1784 mile (czyli prawie 2900 km).

Wielkie podziękowania dla Paula, Gabrysi i Bartka za wspaniałą organizację i już odliczamy czas do kolejnego wspólnego wyjazdu.

Festung Przemyśl – śladami Szwejka

Początek czerwca od kilku spędzamy na wspólnym wyjeździe ze stowarzyszeniem Pasja Porsche w rejon Podkarpacia/Bieszczad. W tym roku nie mogło być inaczej. Za naszą bazę stanowił bardzo wygodny hotel Wiki usytuowany na obrzeżach Sanoka. Cześć załóg (zwłaszcza tych z dalszych rejonów Polski) zjeżdżała już w czwartkowy wieczór.

Piątek, był pierwszym oficjalnym dniem imprezy. Tradycyjnie o 9:11 odbyła się odprawa na której został nam przedstawiony dokładny scenariusz imprezy, a także rozdane zostały pamiątkowe naklejki. Około godziny 9:44 wyruszyliśmy do Przemyśla przepiękną drogą DK28 obfitującą w liczne serpentyny – co poniektórzy z nas zaliczali je kilkukrotnie w swoich Porszakach 🙂 Na miejsce przybyliśmy grubo przed dwunastą. Dzięki uprzejmości władz miasta mogliśmy zaparkować nasze samochody pl. Niepodległości w ścisłym centrum miasta. Mieszczące się tuż obok w górującej nad terenem wieży „Muzeum Fajek i Dzwonów” stanowiło dla nas pierwszy punkt zwiedzania. Przedstawione w nim kolekcje eksponatów, a także historie związane z lokalnym przemysłem były bardzo interesujące i pouczające. Punktualnie o godz. 12.00 odtwarzany hejnał miasta zastał na tarasie widokowym wieży – uff, niezłe to było  Widok rozpościerający się z niego ukazywał piękno miasta, a także zaparkowanych poniżej naszych samochodów. Z racji liczy uczestników zlotu, zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Moja udała się na zwiedzanie podziemnej trasy prezentującej bogatą historię miasta. Druga grupa w tym czasie udała się na posiłek. Mniej więcej po półtorej godzinie role się odwróciły. Na zakończenie pobytu w Przemyślu czekała na nas chyba najważniejsza atrakcja – spotkanie przy pomniku dobrego wojaka Szwejka z członkiem „Przemyskiego Stowarzyszenie Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka”, który to jak na pasjonata przystało, przybliżył nam wiele ciekawych faktów związanych z miastem i jego burzliwą historią. Około godziny 17.30 wyruszyliśmy przez Arłamów do szybowiska w Bezmiechowej. Jak podają liczne przewodniki to jedno z najlepszych miejsc do obserwowania bieszczadzkiej panoramy. Przybyliśmy idealnie w czasie tzn. złotej godziny – zdjęcia wyszły przepięknie, a widoki faktycznie były zapierające dech w piersiach. Wieczorem w hotelu czekała na nas pyszna kolacja, a także wynajęte specjalnie dla nas tory kręgielni. Zabawa trwała do późnych godzin nocnych. Na szczęście, w sobotę przewidziane były atrakcje bez użycia naszych samochodów.

W sobotę wcześnie rano pod nasz hotel podjechał autobus, który to zabrał nas do miejscowości Uherce Mineralne, gdzie czekały na nas „Bieszczadzkie drezyny kolejowe”. Trasa liczyła około 2,5km pod lekką górkę. Następnie drezyny zostały w sprytny sposób obrócone na szynach i dosyć sprawnie wróciliśmy na stację kolejową skąd wyjechaliśmy. Kolejna atrakcja, która czekała na nas w Uhercach to autorski browar URSA MAIOR. W sumie to dużo więcej niż browar – to lokalny ośrodek krzewiący bieszczadzką kulturę, rzemiosło i kuchnię. Podczas pasjonującego filmu o powstaniu tego ośrodka oraz ideom mu przyświecającym raczyliśmy się piwem oraz lokalnymi serami. Mi – o dziwo – najbardziej smakowało ciemne piwo „Imperium Słońca”, które leżakując 2 lata w dębowych beczkach nabrało wyjątkowej złożoności smaków i aromatów. Na obiad udaliśmy się nad Solinę, gdzie w fantastycznej restauracji „Karmnik” bardzo porządnie nas nakarmiono 🙂 Już z pełnymi brzuszkami wróciliśmy na drugi brzeg zapory, by niedawno oddaną kolejką gondolową wdrapać się na szczyt będącej na wysokości 562 m.n.p.m wieży widokowej. Przejażdżka sama w sobie robiła niesamowite wrażenie – najwyższy punkt na trasie kolei to 102m, a maksymalna odległość pomiędzy podporami (2 i 3)  – 681,67 m. Z tarasu widokowego roztaczał się przepiękny widok na jezioro i jego okolice. Dopiero z tej perspektywy można było zobaczyć jak wspaniałym obiektem jest odwiedzone przez nas poprzedniego dnia szybowisko. Szybkie lody i napoje ochładzające (a było w ten dzień bardzo upalnie) w restauracji widokowej i powrót do autokaru. Przecież czekały na nas jeszcze atrakcje wieczorne. Po krótkim czasie w hotelu na odświeżenie się i zmianę strojów udaliśmy się na wieczorną kolację i degustację do Winnicy Widokowa niedaleko Krosna. Wina z tej winnicy to pierwsza liga w Polsce! 

Niedziela to dzień wyjazdów do domu. Duża liczba uczestników rajdu zaraz po śniadaniu udała się w drogę powrotną do domów. Nam udało się jeszcze spełnić jedno z moich marzeń – odwiedziliśmy Zamek w Sanoku, w którym jest między innymi największa na świecie ekspozycja prac Zdzisława Beksińskiego, ba nawet jest jego pracownia przeniesiona żywcem z mieszkania na warszawskim Ursynowie. Jako ciekawostka dodam fakt, że przed Zamkiem stoi zaparkowana Toyota artysty. Po drodze tradycyjny obiad na „Rybiej wyspie” i zostało nam jedynie odliczanie czasu do wyjazdu z Pasją Porsche na Adriatyk.

Wyjazd uważam za bardzo udany. 993 spisało się bardzo dobrze, co stanowi dobry prognostyk przed wyjazdem na Południe Europy już za dwa tygodnie.

Cedynia. Jesienny zlot Porsche Club Poland

Ostatni weekend września to już tradycyjnie spotkanie klasyków zrzeszonych w jedynym oficjalnym Porsche Club Poland.

Na zlot oficjalnie rozpoczynający się w sobotę rano wyruszyliśmy w kilka samochód już w piątek po południu. Naszym celem było spędzenie wspólnego miłego wieczoru w Winnicy Mozów nieopodal Sulechowa. Przygotowana specjalnie dla nas degustacja win rozpoczęła się punktualnie o godzinie 19.00, a przedłużyliśmy ją znacznie organizując szybko grilla. Wina były znakomite, ja nawet testowałem te czerwone, które nie dla mnie wskazane (mam na nie alergię).

W sobotę rano, po wczesnym śniadaniu udaliśmy się do Kostrzyna nad Odrą, gdzie na godzinę 12.00 zaplanowano wspólne zwiedzanie twierdzy. Półtorej godziny później, zwartym szykiem przekroczyliśmy granicę z Niemcami i udaliśmy się do jednego z najpilniej strzeżonego bunkra atomowego Hernekop. Ten znajdujący się na terenie byłej NRD skrywał m.in. cud ówczesnej techniki – komputer wyposażony w potężny procesor taktowany zegarem 12 Mhz, 4 MB pamięci ram, dyski magnetyczny i modem 2.400 Bit/s. Sprzęt ten rzekomo miał być wykorzystywany do obliczeń wynagrodzeń, ale w rzeczywistości raczej służył wojsku i służbie wywiadowczej. Zwiedzanie w towarzystwie niemieckich przewodników zajęło nam prawie trzy godziny! Następnie lokalnymi drogami udaliśmy się do Cedyni – jednej z najdalej na zachód położonych miejscowości w Polsce – to była nasza baza noclegowa. Z racji bardzo dużej liczby uczestników rajdu zostaliśmy zakwaterowani w kilku lokalizacjach – my w klimatycznym Klasztorze Cedynia. Wieczorna wspólna wieczerza trwała do późnych godzin nocnych – każdy chciał porozmawiać, przecież z wieloma osobami nie widzieliśmy się od dłuższego czasu. W nocy – tradycyjnie już po północy – było wspólne „kopanie w oponki” i rozkoszowanie się dźwiękiem odpalanych najstarszych bokserów zlotu.

Niedziela rano wczesne śniadanie i przed 10.00 byliśmy z powrotem w Niemczech. Przejechaliśmy malowniczymi lokalnymi drogami przez Crussow, Angermunde, Oderberg by w końcu dotrzeć do celu naszej podróży – podnośni statków Niederfinow – będącej elementem liczącej 135km wodnej trasy Berlin-Szczecin (Elba-Odra) otwartej przez Cesarza Wilhelma II w 1914r. To dzieło inżynierskiego geniuszu zrobiło na nas ogromne wrażenie. Niesamowite z jaką gracją statki wycieczkowe pokonują różnicę 36 metrów wysokości korzystając z „windy”. Obserwowanie tego procesu było bardzo interesujące.

Następnie wróciliśmy do Polski robiąc trasę turystyczną m.in. przez Chojnę, Witnicę i przejazd leśnymi duktami w okolicy Morynia. Kierując się przez las wzdłuż rzeki Słubia udało nam się w końcu dostać do cywilizacji w Starych Łysogórkach. Po krótkim postoju na Cmentarzu Wojennym 1 Armii Wojska Polskiego udaliśmy się już całą grupą w okolice Europabrücke Neurüdnitz-Siekierki otwartego zaledwie trzy miesiące wcześniej. Most ma 860 metrów długości. 330 metrów każdy prowadzi po stronie niemieckiej i polskiej nad Odrą i 200 metrów nad wyspą w granicznej rzece. Po relaksującym spacerze skoczyliśmy jeszcze zrobić pamiątkowe zdjęcia w najdalej na zachód położonym punkcie w Polsce. Stamtąd udaliśmy się w podróż powrotną i już o 23.20 byliśmy w domu 🙂

Kolejny udany zlot za nami. 869 mil przybyło na liczniu 993. Miało przybyć na liczniku 944, ale z powodu awarii w układzie chłodzenia (wskaźnik temperatury) wiatrak godnie zastąpił „kanalizę”.

Wystawa w Krakowie

Miałem okazję wziąć po raz kolejny w ciekawej inicjatywie stowarzyszenia Pasja Porsche.

W sobotę 17 września zorganizowali oni wystawę różnych modeli Porsche na dziedzińcu starej zajezdni tramwajowej mieszczącej dzisiaj Muzeum Techniki i Inżynierii. Zjawiło się kilkanaście modeli, które zostały ustawione tematycznie. Po prawej stronie przedstawiciele transaxli, po lewej różne generacje 911, a centralnie przed bramami zajezdni modele Porsche z silnikami umiejscowionymi … centralnie 🙂

W halach zajezdni została zorganizowana wystawa różnych gadżetów związanych z Porsche, a także strefa dla najmłodszych. Były gry, zabawy i wspólne malowanie.

To była bardzo miło spędzona niedziela w Krakowie.

I czwartek nowego roku szkolnego z Pasja Porsche

Tradycyjnie, w pierwszy czwartek miesiąca w Krakowie odbyło się spotkanie sympatyków stowarzyszenia Pasja Porsche.

Tym razem spotkaliśmy się w sympatycznej restauracji Tesone. Po wspólnym posiłku i tradycyjnych rozmowach o naszych samochodach udaliśmy się wspólnie na przejazd przez świeżo oddane tunele Trasy Łagiewnickiej. Przejazd Boxsterem z otwartym dachem dał dużo frajdy, zwłaszcza gdy było słychać pięknie „strzały” wydechów 911 Turbo, czy dźwięk silnika V8 w Porsche 928. Myślę, że licznie zebrani w tym dniu najmłodsi fani marki Porsche miele wiele radochy.

Optimized by Optimole