Francja z Pasją Porsche

Relacja z letniej wyprawy 2025

📍 Trasa: Polska – Austria – Liechtenstein – Szwajcaria – Włochy – Francja – Niemcy

Sobota, 28 czerwca 2025

Pierwszy dzień wakacji to od kilku lat znak, że czas ruszać w trasę z Pasją Porsche. Zbiórka tradycyjnie pod Ostrawą, a potem wspólny obiad i zwiedzanie piwnic producenta Sekta – czyli austriackiego odpowiednika prawdziwego szampana – w Poysdorf. Wieczorem załadowaliśmy auta na pociąg Nightjet z kuszetkami i autolawetą, który zabrał nas z Wiednia w kierunku Feldkirch, tuż przy granicy Szwajcarii i Liechtensteinu.

Niedziela

Z samego rana zjazd z pociągu w Feldkirch. Drobne przygody z samochodem i lodówką na insulinę, która odmówiła współpracy. Śniadanie w Vaduz, stolicy Liechtensteinu. Potem ruszamy słynną „drogą Jamesa Bonda” przez przełęcz Furka – obowiązkowe zdjęcia pod kultowym hotelem Belvedere. Wcześniej zaliczyliśmy Oberalppass, skąd bierze początek Ren. Rodzinny grill w plenerze, a następnie wspinaczka na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda. Zjazd na nocleg do doliny Aosty.

Poniedziałek

Wyruszamy w kierunku Francji przez Małą Przełęcz Św. Bernarda – po drodze sesja zdjęciowa w rejonie La Thuile. Na Col de l’Iseran (2770 m n.p.m.) chłodno i pochmurno, ale widoki wynagradzają wszystko. Po lunchu w kamiennym miasteczku Bonneval-sur-Arc ruszamy dalej – na Col du Mont Cenis (2081 m n.p.m.), gdzie spotykamy ekipę Peugeot 205. Wieczorem meldujemy się w Sauze d’Oulx – świetny hotel, doskonała kolacja i włoska gościnność. Jedynie Ferrari California T kaprysi – odmówiło posłuszeństwa pod hotelem, ale po kilku dniach znów będzie w trasie.

Wtorek

Wczesne śniadanie i dalej w drogę. Col Agnel (2744 m n.p.m.) wita nas fantastycznym widokiem. Do bazy w Pra Loup docieramy po południu. Wieczorem spotkanie z ekipą niemieckiego Porsche Club Spyder, wspólna kolacja i długie rozmowy przy lokalnym winie.

Środa

Docieramy do Prowansji! Pierwszy przystanek – widoki w Parku Narodowym Mercantour. Pogoda dopisuje, więc zdobywamy najwyższy dostępny dla samochodów punkt w Alpach – Cime de la Bonette (2802 m n.p.m.). Zjeżdżamy na południe Francji, zahaczając o Clans i legendarną trasę Rajdu Monte Carlo (droga D10). Po panoramicznym punkcie w Saint-Auban – emocjonujący zjazd serpentynami. Wieczorem Monaco, przejazd trasą F1, zwiedzanie Èze i finał dnia w Menton.

Czwartek

Dzień plażingu i różowego prowansalskiego wina. Lunch na plaży i błogie lenistwo. Wieczorem wypad do kasyna w Monaco. Kolacja w cudownej włoskiej restauracji odkrytej przez Zuzię – obowiązkowy punkt programu.

Piątek

Zamiast plaży – kultowa Col de Turini! Lunch w legendarnym Hotelu des Trois Vallées, a potem kierunek Antibes. Wieczór przy basenie, Małże Św. Jakuba i różowe wino – idealne zakończenie dnia.

Sobota

Zwiedzanie perfumerii Fragonard – długo, ale warto. Potem decyzja: kierunek San Remo! Espresso w teatrze Ariston, szybki lunch i powrót do Mentony. Wieczorem tradycyjna kolacja podsumowująca wspólną część wyprawy z Pasją Porsche.

Niedziela

Wyruszamy w trzy załogi – Cayenne, Macan i Boxster 718 – na drugą, prywatną część wyprawy. Zwiedzanie Pałacu Papieży w Avignon. Na osłodę – świetne zdjęcia na słynnym moście Pont Saint-Bénézet i lody z gwiazdką Michelin.

Poniedziałek

Châteauneuf-du-Pape – winnica Brotte i degustacja z polską sommelierką. Potem Orange i imponujący rzymski amfiteatr. Na koniec dnia – Muzeum Lawendy w Saint-Remèze i wieczór w Dijon.

Wtorek

Zwiedzanie Dijon i winnic. Moillard w Nuits-Saint-Georges, a potem perełka – Château de Savigny-Lès-Beaune z muzeum Abartha i kolekcją samolotów. Wieczorem kolacja w chińskim wine barze – połączenie zaskakująco udane.

Środa

Pałac książąt Burgundzkich, a potem Muzeum Motoryzacji w Miluzie – największa na świecie kolekcja Bugatti! Ekspozycja Tintina, dachowanie symulacyjne i odpalanie auta korbą – super zabawa. Wieczorem Colmar – bajkowa stolica Alzacji, apartament w zabytkowej kamienicy i biodynamiczna historia wina.

Czwartek

Winnica Eugene Meyer, potem góry Wogezy, Lac Blanc i bajkowe Riquewihr. Lunch z lokalnymi specjałami, wizyta w winnicy Hugel (od 1639 r.) i powrót do Colmar. Wieczorem spacer po miasteczku – i odkrycie małej Statuły Wolności!

Piątek

Dzień bez pośpiechu – muzeum wina, lunch na targu, rozmowy z lokalesami i anyżówka w tabac. Alzacja ma w sobie coś magicznego – tu na pewno wrócę.

Sobota

Powrót do domu, ale po drodze obowiązkowy przystanek w Muzeum Techniki Sinsheim. Concorde, TU-144, U-boot i dziesiątki legend motoryzacji. Wieczorem Lipsk i zasłużony odpoczynek.

Niedziela

Rano krótki postój pod fabryką Porsche w Lipsku – niestety w niedzielę nie można jej zwiedzać. Potem już tylko kilkaset kilometrów do Polski. O 20:00 – meta. 4000 km moim Cayenne. Bezawaryjnie!

Podróż z Pasją Porsche – edycja 2025 zakończona sukcesem!
Poniżej kilka zdjęć z wyprawy.

Z Galicyjskim spokojem… czyli weekend z Pasją Porsche

Trzeci rok z rzędu przełom maja i czerwca spędzamy we wspaniałym towarzystwie Pasjonatów Porsche w rejonie szeroko pojętej Galicji.

Tym razem już w czwartek zjechaliśmy do pachnącego jeszcze nowością (byliśmy pierwszymi gośćmi) ośrodka wypoczynkowego Czarna Chata Luxury Resort nad jeziorem Klimkówka. I od razu przetestowaliśmy jego strefę SPA: basen z orzeźwiającą wodą, wygodne jakuzzi i strefę saun 🙂 To był idealny relaks po blisko 3 godzinach dojazdu – chociaż akurat nasza Panamera jest super wygodnym samochodem na długie podróże.

Piątek to dzień „samochodowy”, tak więc punktualnie o 9:28, a może 9:44 🙂 ruszyliśmy malowniczymi drogami do pierwszego miejsca do dzisiejszych odwiedzin tzn. ośrodka edukacyjnego Magurskiego Parku Narodowego w Krępni. Tu zostaliśmy podzieli na dwie grupy: jedna brała udział w multimedialnym seansie prezentującym jak zmienia się park w ciągu czterech pór roku, a druga w tym czasie zwiedzała muzeum. Bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie pieczołowitość z jaką została przygotowana wystawa, ale wisienką na torcie było gniazdo orła które można było podziwiać z bliska.

Ponieważ trasa dojazdowa i zwiedzanie zajęły sporo czasu to udaliśmy się na posiłek do położonej niedaleko Bacówki Polany. Serwowane w niej lokalne specjały przeszły nasze najśmielsze oczekiwania, a dopisująca pogoda zachęciła do chillu na sporym zielonym terenie wokół restauracji. Powrót zaplanowany został przez Słowację, gdzie w miejscowości Beherov 🙂 zrobiliśmy zakupy lokalnych specjałów. Po wieczornej kolacji zaczęła się nieformalna impreza – była oczywiście muzyka, tańce i wino. Impreza skończyła się około 23.00, gdyż rano mieliśmy zaplanowany dzień „autokarowy”.

Sobota, ostatni dzień maja. O 9:11 , a może 9:24 🙂 rozzuliśmy wszyscy wspólnie w podróż autokarową. A plan przygotowany przez organizatora był bardzo bogaty. Na pierwszy „ogień” poszedł Kasztel w Szymbarku oraz zlokalizowany nieopodal Skansen Wsi Pogórzańskiej prezentujący życie ludności w dawnych czasach. Mi szczególnie spodobała się izba poświęcona działaniom wojennym na tym terenie podczas I Wojny Światowej, a także kolekcja ciekawych rzeźb w parku okalającym Kasztel.

Kolejny punkt programu, a jakże miałby być inaczej to: winnica. A konkretnie Winnica Dwie Granice, o której właściciele piszą tak: „Winnica Dwie Granice została założona z myślą o tym, aby być częścią odrodzenia polskiego winiarstwa i enoturystyki. Jesteśmy dumni, że bierzemy w tym udział. Pragniemy, aby enoturystyka stała się popularną formą spędzania wolnego czasu. Istniejemy, aby promować kulturę picia wina i szerzyć szacunek do tego trunku w społeczeństwie. Dążymy do tego, aby odwiedzali nas Klienci różnych narodowości i aby nasz produkt był kojarzony z wysoką jakością. Pragniemy, aby nasze wino było produktem premium. Każde z naszych win jest unikalne i stanowczo mówimy „nie” produkcji masowej. Nasi pracownicy to pasjonaci wina i swojej pracy. „. Po oprowadzeniu przez mistrza winiarstwa po części „produkcyjnej” rozpoczęła się właściwa degustacja w towarzystwie lokalnych serów. Prezentowane wina (głównie czerwone) nie koniecznie przypadły mi do gustu z racji mojej alergii więc kupiliśmy na własną rękę białe wino i poprosiliśmy o „prywatną” prezentację. Wina okazały się dobrej jakości, a kupione specjalnie dla mojego syna wino czerwone zostało przez niego ocenione „jako jedno z najlepszych czerwonych win z Polski jakie pił w życiu”! No tak, ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć 🙂

Nasz kolejny punkt to odwiedziny … cmentarza, a konkretnie 60-tego cmentarza wojennego na przełęczy Małastowskiej (604 m.n.p.m.) Ktoś mógłby zapytać po co odwiedzać cmentarz wojenny? Otóż jest on przykładem kilkudziesięciu (a może kilkuset?) tego typu miejsc w tym rejonie Polski o bardzo ciekawym układzie urbanistycznym. „Cmentarz znajduje się przy drodze z Gładyszowa do Gorlic na Przełęczy Małastowskiej na którą prowadzą malownicze serpentyny. Projektował go D. Jurković. Głównym akcentem cmentarza jest drewniany ołtarz z kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Ogrodzenie cmentarza zbudowane jest z bali drewnianych. Pochowanych jest tu 174 Austriaków.”

To był tylko przystanek w drodze do Stadniny Koni Huculskich w Gładyszowie. To największa w Polsce (a może i na świecie) tego typu jednostka. W trakcie odwiedzin mieliśmy okazję poznać historię tego miejsca, odwiedzić bogate izbę pamięci, ale także stajnie (nawet niektóre z osób karmiły konie). Następnie udaliśmy się na posiłek – cóż jak do tej pory mieliśmy już sporo atrakcji, a wizyta w winnicy tylko zaostrzyła nasze apetyty. Oczywiście były serwowane dania lokalne typu: war z pierogiem mięsny czy kartacze z mięsem 🙂 Myśleliśmy, że to już koniec atrakcji na dziś, ale…

Ostatnim przystankiem była Cerkiew Św. Paraskiewy w miejscowości Kwiatoń . To dawna łemkowska cerkiew greckokatolicka należącą do najlepiej zachowanych tego typu obiektów łemkowskich w Polsce. . Obecnie używana jako kościół filialny parafii rzymskokatolickiej w Uściu Gorlickim. Przed budynkiem czekał na nas społeczny przewodnik – pasjonat który godzinami mógłby opowiadać o historii tej ziemi i jej dawnych mieszkańców. Wnętrze cerkwi / kościoła jest zachowane w bardzo dobrej kondycji, a polichromie są bardzo bogate. Ich znaczenie szczegółowo objaśnił nam pan Przewodnik. Dobrze, że nasz kierownik wycieczki – Krzysztof zwany Kulczykiem panował nad czasem, bo mielibyśmy problem wrócić na czas do naszego ośrodka, gdzie czekała na nas niespodzianka 🙂

Niespodzianka to wspaniały grill i ognisko pożegnalne – cóż jest czas rozstań, ale z większością uczestników tego zlotu widzimy się przecież za 4 tygodnie na dworcu we Wiedniu skąd wyruszymy na podbój alp Francuskich, Lazurowego Wybrzeża i Monte Carlo 🙂

PS. Premierę w naszym towarzystwie miało też … lazurowe Ferrari California T. Bardzo ładny wóz. Będzie z nami również we Francji – ciekawe jak się spisze na krętych alpejskich przełęczach?

Adriatyk z Pasją Porsche

Już trzeci raz sezon wakacyjny rozpoczynamy ze stowarzyszeniem Pasja Porsche z Krakowa. Tym razem zostaliśmy zaproszeni nad Adriatyk.

Pierwszy dzień wakacji – w tym roku przypadł na 22 czerwca – to tradycyjnie dzień dojazdowy. Klimatyczny Art Hotel w Graz stanowił punkt zborny dla 20 załóg z całej Polski (dołączyły ekipy z Zachodniopomorskiego, Warmii, Kujaw, Podlasia, Lubelszczyzny, Mazowsza, Małopolski i Śląska). Moja grupa dojazdowa uformowała się dosyć spontanicznie na przedmieściach Ostrawy z takich klasyków jak: 2 x 993 (Cabrio i Turbo), 2 x Boxster i Cayenne Turbo.

Cześć załóg do Graz dotarła na tyle wcześnie by mieć czas na zwiedzanie tego największego miasta austriackiej Styrii. My byliśmy tradycyjnie dosyć późno, co nie przeszkodziło na zorganizowanie „późnych rozmów Polaków”.

W sobotę rano odbyła się odprawa podczas której otrzymaliśmy bardzo przyjemne gadżety imprezowe: komplet naklejek, torby plażowe i okolicznościowe koszulki, a także został zarysowany plan całego wyjazdu oraz propozycja przejazdów z wykorzystaniem tras przygotowanych przez Gabrysię i Bartka (współorganizatorów) w aplikacji Porsche ROADS.

Koncepcja wyjazdów z Pasją Porsche generalnie polega na określeniu pewnych stałych punktów imprezy (miejsca noclegowe, wspólne zwiedzanie, przeprawa promowa itp.), a same przejazdy załogi wykonują według indywidualnych preferencji. Punktem wyznaczonym na niedzielę był wspólny obiad z przedstawicielami Porsche Club Slovenjia w miejscowości Bled. By dotrzeć o czasie na planowany posiłek nasza grupa wystartowała o 10.00 rano. Obraliśmy przejazd krętymi drogami Austrii, by dotrzeć chwilę po godzinie 12:30 na górskie przejście graniczne na przełęczy Seeberg-Saddle na wysokości 1,218 m.n.p.m. W pierwszej miejscowości po stronie słoweńskiej – Zgornje Jezersko zrobiliśmy przerwę na kawę i degustację lokalnych słodkości. Postój nad krystalicznie czystym, górskim jeziorem był bardzo odświeżający. Przemierzając lokalne drogi (których stan był mocno odbiegający jakością od tych austriackich) po godzinie 15.00 dotarliśmy do urokliwego miasteczka nad jeziorem Bled. Widok zaparkowanych na marketowym parkingu ponad 20 Porsche robił wrażenie 😉 Po smacznym posiłku czas był na przejazd do stolicy Słowenii – Lublany. My udaliśmy się w drogę ponowie lokalnymi drogami robiąc jeszcze zdjęcia sławnego kościółka na wyspie  Blejski Oto. Po przybyciu do hotelu był czas na zwiedzanie urokliwej starej części miasta. My (co łatwe jest do przewidzenia) udaliśmy się do winoteki Movia, gdzie próbowaliśmy win wytwarzanych przez właścicieli lokalu. Degustację rozpoczęliśmy od zjawiskowego musującego Puro 2020. Sposób prezentacji i podawania tego wina był jedyny w swoim rodzaju.

Poniedziałek to dzień wizyty w (dawnej) fabryce samochodów RIMAC w stolicy Chorwacji w Zagrzebiu. Podobnie jak wcześniej na dojazd wybraliśmy razem z Bartkiem lokalne drogi 🙂 RIMAC to nie tylko producent super samochodów, ale również ogromne R&D w branży elektromobilności. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie skorzystali z propozycji „zaliczenia” górskiej drogi nr ZC1049 (fantastyczne zakręty przy ruchu jednokierunkowym mogliśmy bardzo pewnie i bezpiecznie pokonywać). Widok na Zagrzeb z poziomu ponad 1000 m.n.p.m. robił wrażenie 🙂 Na wieczór mieliśmy zaplanowany pobyt w hotelu przy granicy z Bośnią-Hercegowiną w rejonie jezior Plitwickich, które miały stanowić podstawową atrakcję na kolejny dzień. W hotelu czekała na nas fantastyczna wiadomość – zaledwie kilka kilometrów od nas znajduje się opuszczona baza wojskowa dysponująca kilkukilometrowym pasem startowym i wykutymi w górze hangarami. Željava Air Base to jedna z największych tego typu baz w Europie pochodząca z czasów zimnej wojny. Jej historia sięga lat powojennych (II Wojna Światowa). Miejsce było spełnieniem marzeń wielu automaniaków. Blisko 3 kilometry pasa startowego (będącego w całkiem dobrej kondycji) pozwoliło zorganizować testy naszych pojazdów – kto był to wie, co mam na myśli 🙂 Emocji było co nie miara, ale czas był wracać na nocleg do hotelu, gdyż plany na kolejny dzień były ambitne.

Po wczesnym śniadaniu, nasza grupa wyruszyła na zwiedzanie jednej z głównych atrakcji turystycznych Chorwacji – wspomnianych wcześniej Jezior Plitvickich. Ponieważ pogoda była mocno w kratkę, liczba turystów była bardzo mała, dzięki czemu mogliśmy w pełni delektować się urokami przyrody. Biorąc pod uwagę, iż wieczorem mieliśmy przewidziane noclegi na wyspie Pag, wybraliśmy ścieżkę „E” umożliwiającą nam w stosunkowo krótkim czasie (3h) poznanie najbardziej spektakularnej części parku. Podróż do naszego miejsca docelowego tradycyjnie wybraliśmy przez góry, gdzie zjeżdżając nad wybrzeże w miejscowości Karlobag i jadąc dalej sławną Jadrańską Magistralą E65 dotarliśmy na miejsce naszego dwudniowego odpoczynku. Znamienne jest, że w momencie dotarcia do hotelu, akurat Robert Lewandowski strzelał gola na mistrzostwach Europy w meczu z Francją dający nam jedyny punkt zdobyty podczas tej imprezy. Ten jeden dzień bez przemieszczenia był bardzo potrzebny zarówno dla załóg jak i samochodów. Cześć z nas spędziła go nad basenem, cześć eksplorowała czy to samochodem, czy pieszo wyspę Pag. Ważne, że zrodzony spontaniczne pomysł wynajęcia autobusu do zwiedzania Zadaru został zrealizowany. Zadar to bardzo ciekawe miasto ze starą częścią, a wyróżnikiem na tle całej adriatyckiej riwiery są morskie organy na których bez przerwy „grają” fale. Warto posłuchać ich muzyki.

Czwartek to wczesne śniadanie i przeprawa promowa z Pagu na kontynent. „Jadranką” podróż do naszego miejsca docelowego – Opatiji leżącej na granicy Istrii i Żupanii Primorsko-Gorskiej. Zwiedzając po drodze i robiąc przerwy (np. w urokliwej Crikvenicy) dotarliśmy do hotelu około godziny 16.00. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na eksplorację miasteczka. Mieliśmy duże szczęście, gdyż w tym dniu rozpoczynał się festiwal „RetrOpatija„. W miejskim parku mieliśmy okazję bawić się zarówno przy muzyce mechanicznej, jak i tej wykonywanej na żywo. Uświetnieniem wieczoru były występy taneczne lokalnych artystów. Szampańska (dosłownie) zabawa trwała, aż do północy.

Piątek (ostani oficjalny pełny dzień rajdu) spędziliśmy nad basenem/morzem delektując się wyśmienitą pogodą. Cześć z załóg wybrała opcję zwiedzania półwyspu Istria lub eksplorację parków narodowych.
Na wieczór była zaplanowana wspólna kolacja pożegnalna, która jak się okazało miała miejsce podczas rejsu wynajętym specjalnie dla naszej grupy stateczku turystycznym. Podczas rejsu odwiedziliśmy malowniczą wioskę rybacką Mošćenička Draga, która przypominała nam włoskie wioski z rejonu Cinque Terre. Po powrocie z krótkiego spaceru uliczkami wioski wróciliśmy na nasz statek. Tu czekała na nas marynarska kolacja. Serwowany przez załogę brancin (okoń morski) pochodził z porannego połowu. Humory i atmosfera podczas rejsu była wspaniała – aż trudno było uwierzyć, że to już koniec oficjalnej części naszej wspólnej podróży.

W sobotę rano większość uczestników udała się w podróż powrotną do Polski.

My zostaliśmy jeszcze kilka dni eksplorując interior Istrii (m.in. najmniejsze miasto świata Hum, testując nalewki z destylarni Aura, czy wina w Motovun), a także odpoczywając wśród winnic południowej Styrii w Austrii. W sumie zrobiliśmy szczęśliwie 1784 mile (czyli prawie 2900 km).

Wielkie podziękowania dla Paula, Gabrysi i Bartka za wspaniałą organizację i już odliczamy czas do kolejnego wspólnego wyjazdu.

Festung Przemyśl – śladami Szwejka

Początek czerwca od kilku spędzamy na wspólnym wyjeździe ze stowarzyszeniem Pasja Porsche w rejon Podkarpacia/Bieszczad. W tym roku nie mogło być inaczej. Za naszą bazę stanowił bardzo wygodny hotel Wiki usytuowany na obrzeżach Sanoka. Cześć załóg (zwłaszcza tych z dalszych rejonów Polski) zjeżdżała już w czwartkowy wieczór.

Piątek, był pierwszym oficjalnym dniem imprezy. Tradycyjnie o 9:11 odbyła się odprawa na której został nam przedstawiony dokładny scenariusz imprezy, a także rozdane zostały pamiątkowe naklejki. Około godziny 9:44 wyruszyliśmy do Przemyśla przepiękną drogą DK28 obfitującą w liczne serpentyny – co poniektórzy z nas zaliczali je kilkukrotnie w swoich Porszakach 🙂 Na miejsce przybyliśmy grubo przed dwunastą. Dzięki uprzejmości władz miasta mogliśmy zaparkować nasze samochody pl. Niepodległości w ścisłym centrum miasta. Mieszczące się tuż obok w górującej nad terenem wieży „Muzeum Fajek i Dzwonów” stanowiło dla nas pierwszy punkt zwiedzania. Przedstawione w nim kolekcje eksponatów, a także historie związane z lokalnym przemysłem były bardzo interesujące i pouczające. Punktualnie o godz. 12.00 odtwarzany hejnał miasta zastał na tarasie widokowym wieży – uff, niezłe to było  Widok rozpościerający się z niego ukazywał piękno miasta, a także zaparkowanych poniżej naszych samochodów. Z racji liczy uczestników zlotu, zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Moja udała się na zwiedzanie podziemnej trasy prezentującej bogatą historię miasta. Druga grupa w tym czasie udała się na posiłek. Mniej więcej po półtorej godzinie role się odwróciły. Na zakończenie pobytu w Przemyślu czekała na nas chyba najważniejsza atrakcja – spotkanie przy pomniku dobrego wojaka Szwejka z członkiem „Przemyskiego Stowarzyszenie Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka”, który to jak na pasjonata przystało, przybliżył nam wiele ciekawych faktów związanych z miastem i jego burzliwą historią. Około godziny 17.30 wyruszyliśmy przez Arłamów do szybowiska w Bezmiechowej. Jak podają liczne przewodniki to jedno z najlepszych miejsc do obserwowania bieszczadzkiej panoramy. Przybyliśmy idealnie w czasie tzn. złotej godziny – zdjęcia wyszły przepięknie, a widoki faktycznie były zapierające dech w piersiach. Wieczorem w hotelu czekała na nas pyszna kolacja, a także wynajęte specjalnie dla nas tory kręgielni. Zabawa trwała do późnych godzin nocnych. Na szczęście, w sobotę przewidziane były atrakcje bez użycia naszych samochodów.

W sobotę wcześnie rano pod nasz hotel podjechał autobus, który to zabrał nas do miejscowości Uherce Mineralne, gdzie czekały na nas „Bieszczadzkie drezyny kolejowe”. Trasa liczyła około 2,5km pod lekką górkę. Następnie drezyny zostały w sprytny sposób obrócone na szynach i dosyć sprawnie wróciliśmy na stację kolejową skąd wyjechaliśmy. Kolejna atrakcja, która czekała na nas w Uhercach to autorski browar URSA MAIOR. W sumie to dużo więcej niż browar – to lokalny ośrodek krzewiący bieszczadzką kulturę, rzemiosło i kuchnię. Podczas pasjonującego filmu o powstaniu tego ośrodka oraz ideom mu przyświecającym raczyliśmy się piwem oraz lokalnymi serami. Mi – o dziwo – najbardziej smakowało ciemne piwo „Imperium Słońca”, które leżakując 2 lata w dębowych beczkach nabrało wyjątkowej złożoności smaków i aromatów. Na obiad udaliśmy się nad Solinę, gdzie w fantastycznej restauracji „Karmnik” bardzo porządnie nas nakarmiono 🙂 Już z pełnymi brzuszkami wróciliśmy na drugi brzeg zapory, by niedawno oddaną kolejką gondolową wdrapać się na szczyt będącej na wysokości 562 m.n.p.m wieży widokowej. Przejażdżka sama w sobie robiła niesamowite wrażenie – najwyższy punkt na trasie kolei to 102m, a maksymalna odległość pomiędzy podporami (2 i 3)  – 681,67 m. Z tarasu widokowego roztaczał się przepiękny widok na jezioro i jego okolice. Dopiero z tej perspektywy można było zobaczyć jak wspaniałym obiektem jest odwiedzone przez nas poprzedniego dnia szybowisko. Szybkie lody i napoje ochładzające (a było w ten dzień bardzo upalnie) w restauracji widokowej i powrót do autokaru. Przecież czekały na nas jeszcze atrakcje wieczorne. Po krótkim czasie w hotelu na odświeżenie się i zmianę strojów udaliśmy się na wieczorną kolację i degustację do Winnicy Widokowa niedaleko Krosna. Wina z tej winnicy to pierwsza liga w Polsce! 

Niedziela to dzień wyjazdów do domu. Duża liczba uczestników rajdu zaraz po śniadaniu udała się w drogę powrotną do domów. Nam udało się jeszcze spełnić jedno z moich marzeń – odwiedziliśmy Zamek w Sanoku, w którym jest między innymi największa na świecie ekspozycja prac Zdzisława Beksińskiego, ba nawet jest jego pracownia przeniesiona żywcem z mieszkania na warszawskim Ursynowie. Jako ciekawostka dodam fakt, że przed Zamkiem stoi zaparkowana Toyota artysty. Po drodze tradycyjny obiad na „Rybiej wyspie” i zostało nam jedynie odliczanie czasu do wyjazdu z Pasją Porsche na Adriatyk.

Wyjazd uważam za bardzo udany. 993 spisało się bardzo dobrze, co stanowi dobry prognostyk przed wyjazdem na Południe Europy już za dwa tygodnie.

Puchar kartingowy 2024

Tradycyjnie, w styczniu rusza Puchar Kartingowy „Pasja Porsche„. Podobnie jak w ubiegłym roku pierwsze punkty można było zdobyć podczas czwartkowych zawodów zorganizowanych w SKW Racing Park w Skawinie.

Frekwencja dopisała, a dodatkowo była bardzo silna reprezentacja w kategorii juniorskiej oraz pań.

Wystawa w Krakowie

Miałem okazję wziąć po raz kolejny w ciekawej inicjatywie stowarzyszenia Pasja Porsche.

W sobotę 17 września zorganizowali oni wystawę różnych modeli Porsche na dziedzińcu starej zajezdni tramwajowej mieszczącej dzisiaj Muzeum Techniki i Inżynierii. Zjawiło się kilkanaście modeli, które zostały ustawione tematycznie. Po prawej stronie przedstawiciele transaxli, po lewej różne generacje 911, a centralnie przed bramami zajezdni modele Porsche z silnikami umiejscowionymi … centralnie 🙂

W halach zajezdni została zorganizowana wystawa różnych gadżetów związanych z Porsche, a także strefa dla najmłodszych. Były gry, zabawy i wspólne malowanie.

To była bardzo miło spędzona niedziela w Krakowie.

I czwartek nowego roku szkolnego z Pasja Porsche

Tradycyjnie, w pierwszy czwartek miesiąca w Krakowie odbyło się spotkanie sympatyków stowarzyszenia Pasja Porsche.

Tym razem spotkaliśmy się w sympatycznej restauracji Tesone. Po wspólnym posiłku i tradycyjnych rozmowach o naszych samochodach udaliśmy się wspólnie na przejazd przez świeżo oddane tunele Trasy Łagiewnickiej. Przejazd Boxsterem z otwartym dachem dał dużo frajdy, zwłaszcza gdy było słychać pięknie „strzały” wydechów 911 Turbo, czy dźwięk silnika V8 w Porsche 928. Myślę, że licznie zebrani w tym dniu najmłodsi fani marki Porsche miele wiele radochy.

Rumunia 2022r. – przygoda życia z Pasja Porsche

Co robi pasjonat Porsche w piątek po zakończeniu roku szkolnego? Pakuje swoje auto 🙂

1836 mil to jest daje blisko 3000 km – tyle mniej więcej liczyła nasza tygodniowa wycieczka do Rumunii zorganizowana przez Marcina wraz ze stowarzyszeniem Pasja Porsche.

Ale zacznijmy od początku.

Mniej więcej na jesieni 2021r. Marcin, będący ogromnym entuzjastą Rumunii (prowadzi tam wraz z żoną rozliczne biznesy) zamarzył by odwiedzić firmę EVRomania specjalizującą się w przerabianiu samochodów z napędu konwencjonalnego na napęd elektryczny. Kluczowe w tej opowieści jest tutaj ich auto demo – to „elektryczne” Porsche 944. Ten pomysł zelektryzował i napędził do działania Zarząd stowarzyszenia Pasja Porsche i wspólnie opracowali cały tygodniowy plan tripu z centralnym wydarzeniem – przejazdem przez jedną z najbardziej widowiskowych górskich tras świata – Drogę Transfogarską. Pomysł był o tyle szalony, że zakładał (jako druga ekipa w historii – po Top Gear) zamknięcie drogi na kilka godzin tylko dla nas!

25 załóg od grudnia do czerwca przygotowywało swoje Porsche do tej wyprawy.

W sobotę rano, w pierwszy dzień wakacji, punktualnie o 8:30 zjawiliśmy się na starcie naszej wyprawy – w Honorowym Konsulacie Rumunii – skąd po krótkiej odprawie udaliśmy się w podróż.

Pierwszy dzień to trasa dojazdowa. Szybkie tankowanie w Polsce, przejazd przez Słowację, wspólny obiad na Węgrzech (plus pierwszy serwis jednego z biorących udział w imprezie Transaxli). Punkt zborny mieliśmy przed granicą Węgiersko-Rumuńską (znana jest szorstka przyjaźń tych dwóch narodów) – by w kolumnie Porsche przekroczyć specjalnie dla nas przygotowane przejście graniczne w okolicy miejscowości Oradea. Następnie udaliśmy się na nasz pierwszy nocleg w Rumunii w miejscowości Cluj-Napoca. Po drodze było jeszcze tankowanie i przejazd przez wioskę zamieszkałą przez „króla i jego dwór” Romów. Cześć z nas wieczorem zdążyła odwiedzić miejscowy stadion, gdzie była możliwość prezentacji naszych samochodów – my nie daliśmy już rady. W hotelu byliśmy około 22.00, a przejechane blisko 750km dało się odczuć.

Niedziela, będąca naszym pierwszym pełnym dniem w Rumunii obfitowała w sporo atrakcji i zmiany aury (która skutecznie wyeliminowała z dalszej jazdy jedną załogę). W pierwszej kolejności zwiedziliśmy urokliwe miasto Sighișoara – wpisane na listę Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – z jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych zespołów miejskich w Europie Środkowo-Wschodniej. Po lunchu udaliśmy się w kierunku malowniczej wioski Viscri słynącej z jednego z wielu w Siedmiogrodzie kościołów warownych. Niestety podróż nasza została przerwana przez ogromne opady deszczu i musieliśmy się schronić w przydrożnej restauracji na jednym ze wzgórz. Po ulewie udało nam się dotrzeć co wioski i zwiedzić unikalny obiekt. Musieliśmy się jednak trochę spieszyć, gdyż na wieczór przewidziana była prezentacji naszych pojazdów na zabytkowym rynku w Braszowie. I pyk – prawie 300 km zrobione 🙂

W poniedziałek planowana była kolejna unikalna na skalę światową atrakcja – Pałac Peleș wzniesiony na polecenie króla Rumunii Karola I w miejscowości Sinaia. Po zwiedzaniu pałacowych ogrodów czekała na nas niespodzianka – wizyta w pobliskiej winnicy Rhein & Cie Azuga 1892. Podczas której nie tylko mogliśmy degustować wspaniałe wina musujące produkowane metodą tradycyjną, czy lokalne wyroby, ale także naocznie poznaliśmy cały proces wytwarzania. Warto zaznaczyć, że Rumunia jest „historycznie czwartym krajem na świecie produkującym wina musujące, po Francji (1544), Ukrainie (1799) i Niemczech (1826).” Więcej o tej wizycie na stronie enotrip.pl Tak posileni udaliśmy się w dalszą podróż. Naszym celem była miejscowość Bran słynąca z „zamku Drakuli„. Sama budowla ma długą historię sięgającą roku 1212 i stanowiła bardzo ważny punkt Siedmiogrodu na granicy z Wołoszczyzną. Dzięki temu, że zwiedzaliśmy go popołudniu – tłum był już mniejszy – mogliśmy całkiem fajnie „poczuć” jego klimat. Na nocleg udaliśmy się do Pitești, gdzie następnego dnia rano mieliśmy odwiedzić wspomnianą na wstępie firmę EVRomania. – Kolejne 220km za nami 🙂

Wtorek rano – szybkie śniadanie – bo właściciel EVRomania już czekał na nas. Zwiedzanie zakładu, prezentacji najnowszych projektów (m.in. klasyczna 911, czy Land Rover) i w drogę! Dzisiaj miał spełnić się wymarzony cel naszej podróży: przejazd zamkniętym specjalnie dla nas blisko 14km odcinkiem Trasy Transfogarskiej. Najpierw dojazd. Zapora Vidraru, która to w momencie ukończenia jej budowy w 1965r. była 5. w Europie i 9. na świecie w kategorii najwyższych zapór wodnych. Krótki postój, wspólne zdjęcia i dalej w drogę. Tunel Capra-Bâlea wybudowany na wysokości 2.025−2.042 m.n.p.m. i liczący 887 metry długości – będący najwyżej położonym i najdłuższym w całej Rumunii. Po drodze oczywiści rodziny niedźwiedzi – jakże licznych w tych okolicach. Lunch nad górskim jeziorem Bâlea i punktualnie o 13.00 rozpoczęła się nasza trzy godzinna zabawa na najbardziej widokowym – północnym odcinku Trasy Transfogarskiej. Czego tam nie było?! Piękne serpenty, zapierające dech w piersiach widoki, rozgrzane do fioletu hamulce, przegrzewające się silniki i … rumuński szampan 🙂 Ale, ale dzień się jeszcze nie skończył! Wieczorem mieliśmy zaproszenie od Włodarzy miasta Sibiu, więc musieliśmy skończyć nasze górskie harce. Samo miasto zrobiło na mnie wspaniałe wrażenie, nie tylko dlatego, że jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i w 2007r. było Europejską Stolicą Kultury, ale że odbywał się w czasie naszego pobytu Międzynarodowy Festiwal Teatrów (tegoroczne hasło to „Frumusețe / Piękno”. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że ponad 250km zrobione (byli i tacy, którzy zrobili prawie 400km :).

Środa rano – jeszcze ładowanie 944 z hotelowej szybkiej ładowarki Porsche – i w drogę 🙂 Początkowo nasza trasa wiodła wzdłuż rzeki Aluta przez Park Narodowy Cozia, następnie skręciliśmy i kontynuowaliśmy naszą drogę wzdłuż rzeki Lotru by dotrzeć do urokliwego Monastyru Malaia. Po krótkim zwiedzaniu kontynuowaliśmy naszą podróż na zachód. Najpierw malowniczy zbiornik retencyjny Lacul Vidra, by urokliwą i krętą drogą dostać się do Petroșani, a następnie do naszej bazy noclegowej w Târgu Jiu. Nasz hotel Ramada by Wyndham był mega zaskoczeniem dla nas, gdyż posiadał wspaniały odkryty basen ze zjeżdżalniami! Cóż to była za atrakcja i relaks dla uczestników wyprawy! Dodam, że w tym dniu kolejne 240 km przybyło na liczniku 944.

Czwartek to dzień przejazdu przez najwyżej położoną w Rumunii trasę – Transaplinę, która na przełęczy Urdele osiąga wysokości 2145m.n.p.m. – to wyżej niż najwyższe szczyty Czerwonych Wierchów w polskich Tatrach. Naszą podróż rozpoczęliśmy w okolicach wsi Ciocadia i już po chwil na jednej z pierwszych „agrafek” spotkaliśmy polskich motocyklistów. Widoki na całej trasie są nie do opisania. Śmiem zwiedzić, że jest to najpiękniejsza drogą jaką jechałem w życiu. Udało nam się przejechać całą trasę aż do miejscowości Sebeș i dalej do Alba Julia, której historia sięga czasów starożytnych. ” Zamek górnego miasta – imponujące założenie w stylu vaubanowskim – został zbudowany w latach 1716–1735, w obrębie twierdzy znajdują się m.in. dwie katedry (średniowieczna katolicka i XX-wieczna prawosławna) i Batthyaneum – biblioteka, w której znajdują się rzadkie manuskrypty, zbudowana w 1794.”. Po krótkim zwiedzaniu udaliśmy się do ostatniej atrakcji na naszej liście – niesamowitej kopalni soli w Turdzie, uważanej za największą atrakcję turystyczną Siedmiogrodu. Miejsce to zrobiło na nas piorunujące wrażenie. Początkowo spodziewałem się „Wieliczki”, ale to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Czułem się tam jak w innym świecie. Trochę jak w stacji kosmicznej, a trochę jak lunaparku. Po tak wyczerpującym dniu pojechaliśmy do Cluj-Napoca by spędzić ostatnią noc w Rumunii. Ponad 320km dopisaliśmy do naszego dziennika.

Piątek – 1 lipca – to czas wyjazdu z Rumunii i kierowanie się w kierunku węgierskiego Tokaju, gdzie mieliśmy zaplanowaną pożegnalną kolację. Ale zanim tam dotarliśmy musieliśmy przekroczyć granicę z Węgrami. Wybraliśmy małe przejście w pobliżu miejscowości Petea. Związana jest z tym anegdota. Przed nami jechały trzy Boxstery 986. Celnik poprosił o otwarcie bagażnika: pierwszy otwarł przedni, drugi tylny, a treści obydwa 🙂 Mina węgierskiego celnika – bezcenna :). Licząca ponad 330km trasa zajęła nam sporo czasu, bo dopiero około 16.30 dotarliśmy do naszego hotelu. Hotelowy basen był zbawienny. Wieczorem odbyła się miła uroczystość: prezes Stowarzyszenia Pasja Porsche wręczył okolicznościowy puchar Marcinowi za zorganizowanie wspaniałego wyjazdu.

2 lipca – po śniadaniu wybraliśmy się jeszcze na spacer po urokliwych uliczkach miasta odwiedzając liczne winnice i robiąc małe zakupy. Podróż powrotna wiodła przez Słowację, Bukowinę Tatrzańską i dalej „Zakopianką” do Krakowa i do domu. O 21.00 nasz samochodzik zaliczył myjnię – kończąc naszą rumuńską przygodę ze stanem licznika 51392 mile.

Wielka pętla bieszczadzka z Pasja Porsche

Pierwszy weekend czerwca. Krosno i okolice.

Nie tylko z okazji Dnia Dziecka, ale również z innych powodów, pierwszy weekend czerwca 2022 roku spędziliśmy wspólnie z Pasjonatami z Pasja Porsche w Bieszczadach i okolicach Krosna.

Z uwagi na to, że impreza rozpoczynała się wcześnie rano w piątek, postanowiliśmy dotrzeć do naszej bazy dzień wcześniej. Dojazd autostradą z krótkim postojem zajął nam ponad 4 godziny. Po szybkim tankowaniu i umyciu auta po podróży, mogliśmy już zameldować się w Hotelu Nafta w Krośnie. Bardzo miło nas zaskoczyła doskonała jakość posiłków i obsługi w hotelowej restauracji.

W piątek rano zaczęły zjeżdżać się załogi uczestników bieszczadzkiego tripu. Przed godziną 10.00 wyruszyliśmy na trasę drogą krajową nr 19 w kierunku Dukli, aby następnie skręcić na DK 897 i udać się na krótki odpoczynek w kultowej Siekerezadzie w Cisnej. Następnie kontynuowaliśmy tą drogą na Przełęcz Wyżną, gdzie po zrobieniu pamiątkowych zdjęć, udaliśmy się w kierunku naszego celu, tj. najdalej na południe Polski położonej zamieszkałej miejscowości – Wołosate. Mimo że było to zaledwie 140 km, to z postojami na zdjęcia minęła już godzina 13.00. Następnie nasza trasa wiodła drogą 896 (szkoda, że nie 986 :)), gdzie mieliśmy okazję zatrzymać się i podziwiać piękne widoki z Punktu Widokowego w Parku Gwiezdnego Nieba. Około 14:30 dotarliśmy nad Solinę, gdzie mieliśmy smaczny obiad, a następnie obowiązkowy spacer po zaporze (nowa kolej linowa była akurat w fazie ostatnich testów). Po około dwóch godzinach udaliśmy się przez Myczkowce, Uherce Mineralne na serpentyny i taras widokowy w rejonie wsi Wujskie na DK28. Tutaj odbyła się sesja filmowa, na którą wykorzystano drony do rejestrowania naszych przejazdów po tym malowniczym odcinku drogi. W trakcie podróży spotkaliśmy również kolorowy rajd turystyczny z zabytkowymi ciągnikami. Po godzinie 19.00 wróciliśmy do naszej bazy w Krośnie, pokonując około 300 km na „Pętli Bieszczadzkiej”.

Sobota była zaplanowana jako dzień intensywnego zwiedzania okolic Krosna. Już o 9.00 rano udaliśmy się do fantastycznego Centrum Dziedzictwa Szkła, gdzie mieliśmy okazję nie tylko poznać proces wytopu szkła, ale również wziąć w nim udział osobiście. Następnie udaliśmy się do Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce, które ukazuje polski wkład w rozwój przemysłu naftowego i gazowniczego. Kiedyś byliśmy światową potęgą w tej dziedzinie, więc warto odwiedzić to miejsce.

Po obiedzie mieliśmy czas na zwiedzanie podkarpackich winnic. Najpierw odwiedziliśmy Winnicę Zamkową w Korczynie z przepięknym widokiem na ruiny Zamku Kamieniec, które to zainspirowały Aleksandra Fredrę do napisania „Zemsty”. Następnie udaliśmy się do jednej z najpiękniej położonych winnic w Polsce, czyli Winnicy Widokowej w Komborni. Specjalnie dla nas zorganizowano degustację win i serów na tarasie widokowym. Właściciel tej 4-hektarowej winnicy – Krzysztof – jest prawdziwym pasjonatem, który kocha życie i wino. Jego springer spaniel angielski o imieniu Brexit towarzyszył nam podczas wizyty, dodając uroku całej wizycie. Oferta win była znakomitej jakości, i na pewno tu wrócimy, być może na dłużej. Po tak bogatym dniu mieliśmy kolację w restauracji Loftova, co tylko podsumowało ten fantastyczny dzień.

Niedziela była dniem powrotu, ale organizatorzy mieli jeszcze niespodzianki dla nas. Rozpoczęliśmy od spaceru po urokliwym Iwoniczu-Zdroju. Degustacja niektórych wód mineralnych należała do tych „trudniejszych”, ale zrobiliśmy to dla zdrowia! Samo uzdrowisko zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie – pamiętam, jak wyglądało 15 lat temu. Następnie odwiedziliśmy punkt degustacyjny Winnic Rymanów. Nas najbardziej zachwyciły światowej klasy wina musujące. Niestety, wszystko dobre kiedyś się kończy. Czas było wracać. Po drodze mieliśmy jeszcze obiad w Hotelu Heron, położonym malowniczo nad Jeziorem Rożnowskim. Około godziny 20.00 dotarliśmy do domu, a na liczniku naszej poczciwej 944 przybyło kolejne 600 mil.

Rejon Krosna, Sanoka i Bieszczad to miejsce, do którego na pewno wrócę, a wiem, że Pasja Porsche już planuje drugą edycję na przyszły rok.

Rozpoczęcie sezonu 2022 z Pasja Porsche

To już stało się tradycją, że na wiosnę stowarzyszenie Pasja Porsche wraz Porsche Centrum Kraków zorganizowali spotkanie posiadaczy Porsche.

Tegoroczna impreza zgromadziła kilkadziesiąt załóg, które rywalizowały w Rajdzie na orientację. Była też przygotowana wystawa kolekcjonerskich modeli samochodów, strefa chillout, a także możliwość odbycia jazd testowych elektrycznym modelem Taycan Cross Turismo wraz z instruktorem ze szkoły Porsche Experience. Ogromym zainteresowanie nie tylko wśród najmłodszych cieszyła się makieta toru wyścigowego, gdzie każdy mógł spróbować swoich sił.

Wielkie dzięki za wspaniałą organizację, sezon 2022 zapowiada się bardzo Pasjonująco 🙂

Optimized by Optimole