Z Galicyjskim spokojem… czyli weekend z Pasją Porsche

Trzeci rok z rzędu przełom maja i czerwca spędzamy we wspaniałym towarzystwie Pasjonatów Porsche w rejonie szeroko pojętej Galicji.

Tym razem już w czwartek zjechaliśmy do pachnącego jeszcze nowością (byliśmy pierwszymi gośćmi) ośrodka wypoczynkowego Czarna Chata Luxury Resort nad jeziorem Klimkówka. I od razu przetestowaliśmy jego strefę SPA: basen z orzeźwiającą wodą, wygodne jakuzzi i strefę saun 🙂 To był idealny relaks po blisko 3 godzinach dojazdu – chociaż akurat nasza Panamera jest super wygodnym samochodem na długie podróże.

Piątek to dzień „samochodowy”, tak więc punktualnie o 9:28, a może 9:44 🙂 ruszyliśmy malowniczymi drogami do pierwszego miejsca do dzisiejszych odwiedzin tzn. ośrodka edukacyjnego Magurskiego Parku Narodowego w Krępni. Tu zostaliśmy podzieli na dwie grupy: jedna brała udział w multimedialnym seansie prezentującym jak zmienia się park w ciągu czterech pór roku, a druga w tym czasie zwiedzała muzeum. Bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie pieczołowitość z jaką została przygotowana wystawa, ale wisienką na torcie było gniazdo orła które można było podziwiać z bliska.

Ponieważ trasa dojazdowa i zwiedzanie zajęły sporo czasu to udaliśmy się na posiłek do położonej niedaleko Bacówki Polany. Serwowane w niej lokalne specjały przeszły nasze najśmielsze oczekiwania, a dopisująca pogoda zachęciła do chillu na sporym zielonym terenie wokół restauracji. Powrót zaplanowany został przez Słowację, gdzie w miejscowości Beherov 🙂 zrobiliśmy zakupy lokalnych specjałów. Po wieczornej kolacji zaczęła się nieformalna impreza – była oczywiście muzyka, tańce i wino. Impreza skończyła się około 23.00, gdyż rano mieliśmy zaplanowany dzień „autokarowy”.

Sobota, ostatni dzień maja. O 9:11 , a może 9:24 🙂 rozzuliśmy wszyscy wspólnie w podróż autokarową. A plan przygotowany przez organizatora był bardzo bogaty. Na pierwszy „ogień” poszedł Kasztel w Szymbarku oraz zlokalizowany nieopodal Skansen Wsi Pogórzańskiej prezentujący życie ludności w dawnych czasach. Mi szczególnie spodobała się izba poświęcona działaniom wojennym na tym terenie podczas I Wojny Światowej, a także kolekcja ciekawych rzeźb w parku okalającym Kasztel.

Kolejny punkt programu, a jakże miałby być inaczej to: winnica. A konkretnie Winnica Dwie Granice, o której właściciele piszą tak: „Winnica Dwie Granice została założona z myślą o tym, aby być częścią odrodzenia polskiego winiarstwa i enoturystyki. Jesteśmy dumni, że bierzemy w tym udział. Pragniemy, aby enoturystyka stała się popularną formą spędzania wolnego czasu. Istniejemy, aby promować kulturę picia wina i szerzyć szacunek do tego trunku w społeczeństwie. Dążymy do tego, aby odwiedzali nas Klienci różnych narodowości i aby nasz produkt był kojarzony z wysoką jakością. Pragniemy, aby nasze wino było produktem premium. Każde z naszych win jest unikalne i stanowczo mówimy „nie” produkcji masowej. Nasi pracownicy to pasjonaci wina i swojej pracy. „. Po oprowadzeniu przez mistrza winiarstwa po części „produkcyjnej” rozpoczęła się właściwa degustacja w towarzystwie lokalnych serów. Prezentowane wina (głównie czerwone) nie koniecznie przypadły mi do gustu z racji mojej alergii więc kupiliśmy na własną rękę białe wino i poprosiliśmy o „prywatną” prezentację. Wina okazały się dobrej jakości, a kupione specjalnie dla mojego syna wino czerwone zostało przez niego ocenione „jako jedno z najlepszych czerwonych win z Polski jakie pił w życiu”! No tak, ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć 🙂

Nasz kolejny punkt to odwiedziny … cmentarza, a konkretnie 60-tego cmentarza wojennego na przełęczy Małastowskiej (604 m.n.p.m.) Ktoś mógłby zapytać po co odwiedzać cmentarz wojenny? Otóż jest on przykładem kilkudziesięciu (a może kilkuset?) tego typu miejsc w tym rejonie Polski o bardzo ciekawym układzie urbanistycznym. „Cmentarz znajduje się przy drodze z Gładyszowa do Gorlic na Przełęczy Małastowskiej na którą prowadzą malownicze serpentyny. Projektował go D. Jurković. Głównym akcentem cmentarza jest drewniany ołtarz z kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Ogrodzenie cmentarza zbudowane jest z bali drewnianych. Pochowanych jest tu 174 Austriaków.”

To był tylko przystanek w drodze do Stadniny Koni Huculskich w Gładyszowie. To największa w Polsce (a może i na świecie) tego typu jednostka. W trakcie odwiedzin mieliśmy okazję poznać historię tego miejsca, odwiedzić bogate izbę pamięci, ale także stajnie (nawet niektóre z osób karmiły konie). Następnie udaliśmy się na posiłek – cóż jak do tej pory mieliśmy już sporo atrakcji, a wizyta w winnicy tylko zaostrzyła nasze apetyty. Oczywiście były serwowane dania lokalne typu: war z pierogiem mięsny czy kartacze z mięsem 🙂 Myśleliśmy, że to już koniec atrakcji na dziś, ale…

Ostatnim przystankiem była Cerkiew Św. Paraskiewy w miejscowości Kwiatoń . To dawna łemkowska cerkiew greckokatolicka należącą do najlepiej zachowanych tego typu obiektów łemkowskich w Polsce. . Obecnie używana jako kościół filialny parafii rzymskokatolickiej w Uściu Gorlickim. Przed budynkiem czekał na nas społeczny przewodnik – pasjonat który godzinami mógłby opowiadać o historii tej ziemi i jej dawnych mieszkańców. Wnętrze cerkwi / kościoła jest zachowane w bardzo dobrej kondycji, a polichromie są bardzo bogate. Ich znaczenie szczegółowo objaśnił nam pan Przewodnik. Dobrze, że nasz kierownik wycieczki – Krzysztof zwany Kulczykiem panował nad czasem, bo mielibyśmy problem wrócić na czas do naszego ośrodka, gdzie czekała na nas niespodzianka 🙂

Niespodzianka to wspaniały grill i ognisko pożegnalne – cóż jest czas rozstań, ale z większością uczestników tego zlotu widzimy się przecież za 4 tygodnie na dworcu we Wiedniu skąd wyruszymy na podbój alp Francuskich, Lazurowego Wybrzeża i Monte Carlo 🙂

PS. Premierę w naszym towarzystwie miało też … lazurowe Ferrari California T. Bardzo ładny wóz. Będzie z nami również we Francji – ciekawe jak się spisze na krętych alpejskich przełęczach?

Industrialne śniadanie PCP – Rudy Raciborskie


Śniadanie u cystersów i parowozowa przygoda – nasz dzień w Rudach

To był dzień, który pachniał świeżymi bułkami, smarem z lokomotywowni i… kiełbaskami z ogniska. Start o 10:00 – spotykamy się na dziedzińcu Opactwa Cysterskiego w Rudach. Tam czeka na nas ks. Piotr ze śniadaniem, które smakuje tak, jakby ktoś właśnie włączył tryb „najlepszy początek dnia ever”. Kawa, jajecznica, croissanty, a hitem okazał się tradycyjny śląski kołoc na maśle – taki, że palce lizać!

Chwilę po 11:00 nasze auta zostają na parkingu, a my przenosimy się w kolejarski świat. Stacja wąskotorowa w Rudach wygląda jakby zatrzymała się w czasie, a impreza „Kolejarski fach” jest zrobiona tylko dla nas. Serio, kto z nas wiedział wcześniej, jak działa zwrotnica albo jakie sygnały daje maszynista w trakcie manewrów?

A największy hit? Najstarszy elektrowóz Siemensa z 1896 roku! Tak, ten dziadek kolejnictwa wciąż robi wrażenie, a historia, którą opowiada przewodnik, sprawia, że zaczynasz patrzeć na pociągi trochę inaczej.

I wtedy przyszła pora na zawody na drezynach. Świetnie bawiliśmy się podczas sprawnościowych rywalizacji – zarówno dorośli, jak i dzieci dali z siebie wszystko. Okazało się, że pompowanie drezyny to prawdziwy sport i chyba nikt nie przypuszczał, że tak można się zmęczyć… i ubawić jednocześnie. Tytuł „Najlepszej Drużyny Parowozowej” był do wzięcia, więc emocje były jak na torze wyścigowym (tyle że w tempie „slow ride”). Nagrody dla najlepszych 3 drużyn zostały ufundowane tradycyjnie przez Porsche Club Poland.

A jako dodatkowa niespodzianka – mogliśmy zajrzeć do świata kowala! Dzieciaki z zachwytem oglądały, jak powstają metalowe ozdoby, a kilkoro z nich nawet miało okazję sprawdzić, jak ciężkie są prawdziwe młotki kowala.

Na koniec – klasyka: ognisko, kiełbaski, ciepła herbatka i rozmowy, które mogłyby trwać do wieczora. Dzieci wyszły z gwizdkami – obowiązkowy gadżet każdego małego kolejarza. (Rodzice już wiedzą, że to będzie hit w aucie przez całą drogę powrotną… i może jeszcze tydzień w domu 😉).

Po 16:30 kończymy dzień, ale w głowie zostaje to uczucie, że cofnęliśmy się o sto lat, a przy okazji spędziliśmy czas tak, jak trzeba – na luzie, z dobrą ekipą i dużą porcją śmiechu.

I Zimowy Zlot Porsche

8 marca większości kojarzy się z Międzynarodowym Dniem Kobiet. To oczywiste. W tym roku jednak grupa pasjonatów Porsche spotkała się w Szczyrku by wspólnie rozpocząć sezon jeszcze w zimie (przynajmniej tej kalendarzowej).

Załogi z całej Polski zaczęły docierać do Hotelu Meta późnym popołudniem i wieczorem. Na godzinę 21.00 Arek – organizator zlotu, zaprosił nas na odprawę. Załogom zostały przydzielone numery, a także zostaliśmy zapoznani w planem imprezy. Oczywiście nie obyło się bez wspólnej kolacji podczas której świętowaliśmy podwójnie 🙂

W sobotę rano, zaraz po śniadaniu, spotkaliśmy się w sali konferencyjnej, gdzie każda z załóg miała do rozwiązania test z wiedzy obejmujący m.in.: zasady ruchu drogowe, historię marki Porsche czy ogólnej wiedzy o technice i motoryzacji. Następnie przejechaliśmy na parking pod skocznią im. Adama Małysza w Wiśle-Malince, gdzie została rozegrana pierwsza część testu praktycznego. Każda z załóg miała do wykonania kilka zadań na precyzję prowadzenia samochodu. Następnie zostaliśmy podzieleni na dwie grupy – moja udała się dalej do dzielny Oaza gdzie znajduje się „Galeria Sportowe Trofea Adama Małysza„. Znajdują się w niej wszystkie trofea jakie zdobył Adam Małysz . Wśród bardzo licznych eksponatów najcenniejsze są medale zdobyte podczas Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake City i Vancouver oraz podczas Mistrzostw Świata. Na mnie największe wrażenie zrobiły Kryształowe Kule za triumfy w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W Galerii wg opisu znajduje się 1046 eksponatów, a wśród nich m.in 383 puchary, 118 medali i 65 par nart, 48 plastronów, 33 stroje oraz 399 innych pamiątek. Jest tam również kolekcja sprzętu narciarskiego, ale z punktu widzenia Porschemaniaków są najważniejsze pamiątki związane z występami Małysza w zawodach motorsportowych (w tym w Rajdzie Dakar) samochodem Porsche Cayenne.

Następnie przejechaliśmy krętymi drogami przełęczy Kubalonka do Rezydencji Prezydenta RP – Zamek w Wiśle, gdzie po dokładnej kontroli udaliśmy się z Panią Przewodniczą na zwiedzanie. Jak czytamy na oficjalnej stronie „Zamek Prezydenta RP na Śląsku Cieszyńskim u źródeł rzeki Wisły zbudowany został w latach 1929–1930 w miejscu spalonego drewnianego zameczku myśliwskiego Habsburgów z początków XX wieku. Był darem Ludu Śląskiego dla Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego i jego następców.” Obiekt po II Wojnie Światowej przechodził z rąk do rąk, by w końcu dzięki staraniom ówczesnego Prezydenta RP pana Aleksandra Kwaśniewskiego został wyremontowany i przekazany do użytku – na zakończenie jego kadencji. Nasza Przewodnicza będącą osobą pełną pasji, w sposób bardzo barwny przekazała nam wiedzę o obiekcie. Na zakończenie wizyty odwiedziliśmy zabytkowy kościółek będący również częścią kompleksu.

Na obiad udaliśmy się do wspaniałego Dworu Kukuczka w Istebnej. Po bardzo smacznym posiłku czekała na nas II część praktycznej części sprawnościowej rajdu. Część zadań okazała się bardzo trudna, cóż przewagę miały nowoczesne samochody wyposażone w nowoczesne systemy – jednak całkiem dobrze wspomagają one umiejętności kierowców.

Wieczorem w hotelu czekał nas bankiet, DJ i oczywiście uroczyste rozdanie pucharów oraz nagród specjalnych dla zwycięzców „I zimowego zlotu Porsche”.

Niedziela to czas odpoczynku i relaksu. Jako iż w bezpośrednim sąsiedzie hotelu znajduje się kolejka linowa na Skrzyczne, większość z uczestników zlotu skorzystała z okazji i dobrej pogody by podziwiać Beskidy z góry. Widoki był wspaniałe.

I Zimowy Zlot Porsche okazał się wielkim sukcesem organizatora i mamy nadzieję spotkać się w podobnym gronie za rok:)

Industrialne Śniadanie#2 w Katowicach.

W sobotę, 9 kwietnia, pierwsze Porsche jeszcze przed godziną 9.00 dojechały na tereny dawnej Fabryki Porcelany gdzie spotkaliśmy się w ramach regionalnych inicjatyw Porsche Club Poland.

Specjalnie otwarta dla nas Restauracja Prodiż przygotowała bardzo smaczne śniadanie, gdzie przy wspólnym stole mogliśmy nie tylko podyskutować o naszych ulubionych samochodach, ale również skosztować specjałów szefa kuchni. Pogoda rano zapowiadała się raczej słabo (a prognozy były fatalne), ale praktycznie wszystkie zgłoszone załogi dojechały w komplecie. W związku z czerwonymi flagami w trakcie kwalifikacji do wyścigu F1 w Australii początek spotkania dodatkowo upłyną pod znakiem śledzenia rywalizacji załóg Ferrari i Oracle Red Bull Racing (które już wcześniej ogłosiło przyszłą współpracę z Porsche).

Około godziny 10.40 w małych grupkach przejechaliśmy do Walcowni – Muzeum Hutnictwa Cynku mieszczącego się w dzielnicy Szopienice. Tu czekał już na nas ostatni Nadmistrz Walcowni pan Janusz Stolorz. Sprawnie zablokowaliśmy (za zgodą) drogę dojazdową naszymi pojazdami i udaliśmy się w podróż w przeszłość.

Pan Janusz przepracował 44 lata i 4 miesiące w Walcowni – rozpoczynając swoją karierę w wieku 15 lat, a kończąc na najważniejszym stanowisku produkcji. Przez blisko 2 godziny, z ogromną pasją, wiedzą i zaangażowaniem przybliżał nam tajniki zakładu. Zwiedzanie rozpoczęło się od sali dawne kotłowni, gdzie Pan Janusz wprowadził nas w tematykę hutnictwa cynku. Następnie przeszliśmy na halę produkcji. Perełką są – unikalne na skalę światową – cztery 2 cylindrowe maszyny parowe działające dwustronnie w układzie dwustopniowym osiągające 250KM każda i mogące wykonać od 25 do 42 obrotów koła zamachowego na minutę. Zostały one wykonane w 1903r przez firmę „Wilhelmshutte A.G. bei Sprottau”. Następnie mieliśmy okazję poznać proces wytopu cynku w piecach topielno-rafinacyjnych (o pojemności około 50 ton każdy), skąd roztopiony cynk przelewano specjalnymi chochlami do form odlewniczych zamontowanych na ramie obrotowego stołu tzn. karuzeli odlewniczej. Od tego miejsca ekspozycja (specjalnie dla nas) ożyła . Korzystając z pomocy Hani i Zuzi, pan Przewodnik uruchamiał, demonstrował i opowiadał o pracy następujących maszyn: nożycy krążkowej, prasy do wyciskania kubków bateryjnych (służącej również jako pierwszy etap kontroli jakości), nożycy gilotynowej. Wisienką na torcie i zwieńczeniem tej części naszego zwiedzania było uruchomienie ogromnej walcarki wykańczającej do wytwarzania taśm cynkowych pochodzącej z lat 1915-1917.

W drugiej hali Walcowni mieści się wystawa motorowerów i lekkich motocykli z okresu powojennego, różnego rodzaju maszyn i silników oraz kilka motocykli marki Harley-Davidson. Największy ubaw mieliśmy testując dźwięk przedwojennego klaksonu.

Na zakończenie zwiedzania, nasza grupa została przejęta przez Panią Przewodnik z którą zwiedziliśmy wystawę klasycznych amerykańskich motocykli, której gwiazdą jest Harley-Davidson 23 CFA, chociaż mi osobiście do gustu najbardziej przypadł „damski” model B produkowany w latach 1926-1929 osiągający moc 8KM z 348cm3. Bardzo interesujący był również wojskowy Idiana Chief 340B z 1942r osiągający imponujące 40KM z potężnego silnika o pojemności 1200cm3. Dla mnie, najbardziej zaskakującą częścią wystawy motoryzacyjnej była ekspozycja pokazująca ewolucję kanistrów! Te trójkątne z lat 20 tych przypominały bardziej współczesne damskie torebki od Gucci lub Louis Vuitton.   

Na tym zakończyliśmy oficjalną część spotkania, ale zgodnie z życzeniami ujawnionymi w ankiecie zebranej podczas pierwszego naszego spotkania była przewidziana jeszcze druga cześć dla chętnych.

Mniej więcej połowa naszej grupy udała się na przejażdżkę w góry, gdzie mieliśmy zarezerwowany parking i stolik na lunch w Dworze Kukuczka w Istebnej. W kierunku Beskidów udaliśmy się nawet większą grupą, gdyż koledzy z Małopolski postanowili nas jeszcze „trochę odprowadzić”, a załoga pięknej 964 towarzyszyła nam prawie do naszego pit stopu na stacji benzynowej przed Bielskiem.

W drodze powrotnej postanowiliśmy jeszcze zaliczyć kilka „szybkich winkli” na przełęczy Kubalonka oraz ośnieżonym Salmopolu. 

„Śniadanie” nasza grupa zakończyła późnym wieczorem. Już dzisiaj zapraszam na nasze kolejne spotkanie wstępnie zaplanowane na 7 maja.

Idzie zima…

Czas przygotować Panamerkę na zimę.

Może w końcu uda się gdzieś pojechać nią w zimę w wyższe góry. W 2019r był brak pogody (cały listopad lało na Pitztal i Stubai), w 2020r COVID-19 zaatakował nas w ferie. To może sezon 2021/22 będzie nam dany, bo opony mają już 2 lata, a przejechały może z 1000 km?

Przy okazji wymiany na zimówki była dobra okazja sprawdzić jak wyglądają elementy gumowe zawieszenia i czy nie ma jakiś wycieków lub zapoceń. Oczywiście auto przeszło wzorowo kontrolę i w nagrodę zatankowałem ją pod korek – taki żart 🙂

Porsche Approved

Gwarancja na Panamerę kończy się nieubłaganie w pod koniec sierpnia br. Niestety pomimo fantastycznego stanu samochodu, nie można jej przedłużyć – takie są zasady obowiązujące w Polsce.

W czerwcu auto zatem pojechało do Porsche Centrum Warszawa Połczyńska na sprawdzenie stanu auta przed końcem gwarancji oraz wymianę ostatniej nie wymienionej na gwarancji cewki 😉 Po drobiazgowej analizie samochodu okazało się, że do wymiany kwalifikują się jeszcze:

  • ślizgi i napinacze rozrządu
  • przewody hydrauliczne zawieszenia

Ponadto został dokładnie przejrzany zespół napędowy: silnik i skrzynia PDK – wszystko działa bez najmniejszych zarzutów. Ciekawe, że serwis stwierdził, iż PDK jest praktycznie niezniszczalna w połączeniu właśnie z silnikiem V8 400KM – w wersja turbo z racji dużo większej mocy i nagłego jej wzrostu zdarzają się czasami problemy.

Generalnie samochód został oceniony na wzorowy i po raz kolejny świetnie przygotowany do sezonu wakacyjnego. Może w tym roku znowu przemierzymy wspólnie pół Europy? 🙂

Przy okazji wielkie podziękowania dla całej ekipy z PCW Połczyńska za wykonaną świetną robotę.

Gwarancja Porsche Approved zapewnia również transport samochodu do ASO 🙂

Wakacje z prosiakami

Wakacje to idealny czas na odbywanie podróży tych bliskich i dalekich. Chociaż jesteśmy jeszcze przed półmetkiem lata udało się już przegonić Boxstera i Panamerę.
Boxsterem odbyliśmy cudowną weekendową podróż do austriackiego Burgenland. To wspaniałe uczucie, które może zapewnić tylko cabrio w słoneczne dni! To był weekend otwierający (w końcu!) sezon na enopodróże.

Panamera idealnie sprawdza się jako rodzinny towarzysz dalszych wypraw. Ogromne poczucie komfortu podróżowania, czterostrefowa klimatyzacja, wentylowane fotele, szyberdach, a przede wszystkich aktywny tempomat i cudowna muzyka płynąca z 16 głośników Burmester. Tym razem towarzyszyła nam w trakcie urlopu nad polskim morzem w miejscowości Jarosławiec. Podróż tym samochodem to czysta przyjemność. Przyspieszenie na poziomie 5s do 100km/h pozwala bezpiecznie przemieszczać się po zróżnicowanych drogach, minimalizując czas trwania manewru wyprzedzania. Automatycznie chowany hak jest wybawieniem dla miłośników rowerów – bagażnik na nim zamontowany nie powoduje praktycznie żadnych słyszalnych w kabinie szumów powietrza, a rowery przewożone są bezpiecznie.
Jarosławiec to przede wszystkim piękne plaże i bardzo interesujące Muzeum Bursztynu.

Wiślańskie dróżki

Korzystając z pięknej pogody postanowiłem przewietrzyć Panamerę na górskich dróżkach. Wraz z rodziną wybraliśmy się na spacer z Wisły Czarne w kierunku Babiej Góry. Przejechaliśmy przez Przełęcz Kubalonka, a w drodze powrotnej przez Salmopol. Zapraszam do przejrzenia filmów z trasy.

Przełęcz Kubalonka i rezydencja Prezydenta RP.

Przełęcz Salmopol to najkrótsza droga z Wisły do Szczyrku.

Porsche Cup i F1 na Węgrzech

Po śniadaniu, w czwartkowy poranek wyruszyłem wraz z dziećmi na nasz pierwszy rodzinny wyjazd na Porsche Cup i Gran Prix F1. Po przekroczeniu granicy w Korbielowie udaliśmy się do Bańskiej Bystrzycy, gdzie mieliśmy się spotkać na wspólny lunch z pozostałymi członkami wyjazdu organizowanego przez Porsche Club Polska. Mieliśmy się spotkać w Lemon Bistro&Wine , a po posiłku udać się do pobliskiego muzeum starych motocykli prowadzonego przez lokalny klub miłośników starej motoryzacji. Niestety plany trzeba modyfikować na bierząco i tylko nam udało się zjeść przepyszny posiłek (a nawet kupić kilka słowackich) win – reszta musiała ograniczyć pobyt do zwiedzania muzeum. Następnie udaliśmy się w kierunku Węgier. Po kilku godzinach dojechaliśmy w rejon toru wyścigowego. Niestety nasza grupa rozdzieliła się na dwie, ale koniec końców udało nam się dojechać na miejsce i co najważniejsze zaparkować samochody. Czwartek to dzień tzw. Public Pitwalk. Można zwiedzać tor, alejki serwisowe itd. Niestety organizacja na Węgrzech, a raczej jest brak, zupełnie zniechęciły nas już po kilkudziesięciu minutach i udaliśmy się do naszego hotelu w Budapeszcie. Naszą bazą był hotel Marmara mieszczący się w ścisłym centrum miasta. Takie usytuowanie miało swoje plusy i minusy. Wszędzie było blisko, ale parking hotelowy dostępny był tylko poprzez wjazd specjalną windą, która okazała się za mała dla Porsche Panamera i musiałem parkować na ulicy. Wieczorem udaliśmy się na spacer m.in. na wyspę Małgorzaty zrelaksować się po trudach podróży.

Piątek 02.08.2019 – dzień na trybunach
09:35-10:20 GP3 Series Practice Session
11:00-12:30 Formula One 1st Free practice
13:00–13:45 FIA Formula 2 Practice Session
13:50-14:45 przerwa obiadowa
15:00-16:30 Formula One 2nd Free practice
16:55-17:25 FIA Formula 2 Qualifiying Session
17:50-18:35 Porsche Mobil 1 Supercup Practice session
18:35-19:30 Powroty do hotelu

Po całym dniu na torze jedyne o czym marzyliśmy to prysznic, zimny napój i spać.

Sobota 03.08.2019 – dzień na trybunach 
9:00-9:30 Formula 3 Qualifying Session
10:10-11:15 Formula 2 First Race (37 laps or 60 mins)
12:00-13:00 Formula 1 Third Practice Session
13:25-13:55 Porsche Mobil1 Supercup Qualifying Session
14:00-14:45 przerwa obiadowa
15:00-16:00 Formula 1 Qualifying Session
16:45-17:30 Formula 3 First Race (22 laps or 40 mins)
17:30-18:30 powroty do hotelu

Tym razem lepiej zorganizowaliśmy powrót do hotelu (nie staliśmy 2h w korku) i postanowiliśmy wieczorem pozwiedzać miasto. Byliśmy pod budynkiem Parlamentu, odnaleźliśmy ciekawy pomnik i fontanny. Wieczór był bardzo przyjemny.

Niedziela 04.08.2019 – dzień na trybunach 
10:00-10:45 Formula 3 Second Race (22 laps or 40 mins)
11:25-12:15 Formula 2 Second Race (28 laps or 45 mins)
12:40-13:15 Porsche Mobil1 Supercup Race (15 laps or 30 mins)
13:15-14:00 przerwa obiadowa
13:30-14:00 Formula 1 Drivers’ Track Parade
14:00-14:15 Formula 1 Starting Grid Presentation
14:54-14:56 Formula 1 National Anthem
15:10-17:10 Formula 1 Grand Prix (70 laps or 120 mins)
~ 17:10 Formula One Winners ceremony
17:30 – 18:30 Powroty do hotelu

Cóż to był za emocjonujący dzień!!! Idealnie rozplanowany czas dojazdu, optymalny parking, piękna pogoda – to wszystko złożyło się na pełny relaks w tym dniu. Wspólne kibicowanie z blisko 60 osobami w białych koszulkach z logo PCP było wspaniałe. Nawet moja córka Zuzia była z bliska pokazywana jak kibicuje na telebimach i ekranach blisko miliarda widzów na całym świecie. Szkoda tylko, że Robert Kubica musiał męczyć się w kosiarce….

W poniedziałek rano, po zatankowaniu samochodu w Budapeszcie udaliśmy się na nieoficjalną część wyjazdu. Pojechaliśmy do miejscowości Miszkolc, gdzie relaksowaliśmy się po wyczerpującym weekendzie w jaskiniowych termach Barlangfurdo. Wieczorem udaliśmy się do miejscowości Tokaj, gdzie mogłem bliżej poznać proces wytwarzania słynnego wina, ale o tym na stronie www.enotrip.pl 😉

Podsumowując. Wyjazd bardzo udany. Pogoda dopisała. Hotel super. Panamera to idealne auto na takie wyjazdy, a pneumatyczne zawieszenie jest nieocenione na gruntowym parkingu.

Gdzie za rok?

Panamera i adaptacyjny tempomat

Moją pierwszą podróż Panamerą odbyłem z żoną i córką na weekendowy wypad do Austrii w rejon miejscowości Krems nad Dunajem.

Podróż czeską austostradą, a następnie lokalnymi austriackimi drogami minęła bardzo przyjemnie i szkoda tylko, że nie udało się rozwinąć prędkości do których ten samochód został stworzony. Była to też pierwsza moja styczność z adaptacyjnym tempomatem w tym jakby nie patrzeć dziesięcioletnim samochodzie.

Moje odczucia zmieniały się wraz z każdym przejechanym kilometrem. Na początku dosyć ostrożnie i nerwowo podchodziłem do każdego samochodu do którego dojeżdżałem i odruchowo trzymałem nogą blisko pedału hamulca, by móc wyręczyć elektronikę. Na szczęście auto bezbłędnie rozpoznawało przeszkody i dostosowywało dosyć płynnie prędkość do poprzedzających samochodów. Dzięki możliwości ustawienia odległości jaką ma samochód zachowywać od poprzedzającego do auta, mogłem bardzo komfortowo przejechać blisko 300 km.

Bezpieczny parking w kameralnym pensjonacie Pani Parzer w miejscowości Oberfucha u podnóża wzgórza Göttweig. Podróż z Tychów zajęła nam około 6 godzin, gdyż odwiedziliśmy po drodze jeszcze wspaniały park i weinmark przy pałacu Grafenegg

Jej syn, Christian Parzer robi fantastyczne wino. Nam najbardziej smakowało musujące, którym raczyliśmy się nad małym basenem będącym dla nas na wyłączność w ten cudowny weekend. Mogłem pogrążyć się w lekturze Falstaff omawiającej najlepsze winnice w Austrii na rok 2019.

Była to nasza pierwsza wspólna wycieczka tym samochodem. Jak widać na powyższym zdjęciu Panamera czekała jeszcze na swoje docelowe „porschowe” numery rejestracyjne.

Z perspektywy odbywania podróży tym samochodem pokochałem jego wyposażenie dodatkowe, a w szczególności wentylowane fotele i znakomity zestaw audio sygnowany przez niemieckiego producenta sprzętu audiofilskiego Burmester. 100 litrowy bak pozwolił nam na spokojne odbycie podróży tam i z powrotem w oparciu o polskie paliwo 🙂

Optimized by Optimole